MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 marca 2012

Cztery pory roku w Beskidzie Niskim

Lackowa
Choć śnieg nie sypał, to zaspy były jeszcze sporych rozmiarów. Droga prowadząca przełęczą i niewysokim szczytem z północnej strony pasma w Beskidzie Niskim na południową, na odcinku kilku kilometrów wprowadziła nas we wszystkie pory roku. Na ułożonych betonowych płytach, na odcinkach prowadzących przez las, śnieg tkwił zastygły w lód. Kiedy stawia się pierwszy krok na owej lodowej pokrywie, na granicy pomiędzy wiosną a zimą, słychać charakterystyczny głuchy dźwięk pękającego lodu. Dawno, w dzieciństwie, gdy przemierzało się świat w poszukiwaniu różnych doświadczeń dostępnych wzrastającemu człowiekowi, nieraz słyszało się taki dźwięk. Myślę, że wystarczyłoby raz jeden usłyszeć, by zapamiętać na wieczność. Nic w przyrodzie, ani w świecie stworzonym przez człowieka nie wydaje takiego dźwięku. Tak więc kilkakrotnie w czasie tej wędrówki dało się słyszeć każdemu uczestnikowi wyprawy głuchy odgłos pękającego lodu. Na szczęście każdy miał przy tym świadomość, że mimo, iż spod pokrywy lodowej skuwającej drogę dobiegał głośny szum płynącego w przestrzeni pomiędzy lodem a ziemią wartkiego strumienia, nikomu nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
Na szczycie, który dzielił topniejące śniegi na dwa działy wodne - spływający po północnym stoku zasilający rzekę Białą i spływający po południowym stoku zasilający rzekę Kamienicę - las otwarł się na tyle, by ukazać Jaworzynę Krynicką, daleko, na horyzoncie. Niższe partie południowego stoku, które pochylają się nad Tyliczem i Mochnaczką zatrzymały w krajobrazie złotą jesień, która wyszedłszy spod śniegu, daje surrealistyczny kontrast z ustępującą zimą.
Bo przecież zimę powinna wypierać wiosna, nie jesień. Nim wiosna przedrze się przez dywan rudych bukowych liści, które o tym czasie, jak kromka chleba po wyjęciu z zamrażarki kuszą swą świeżością, minie zapewne jeszcze kilka kolejnych dni. Bo taka wiosna ma siłę chyba największą ze wszystkich pór roku. Ot, niedzielę wcześniej na południowych połoninach Beskidu Niskiego leżący śnieg łapał w pułapkę człowieka po pas - dziś ani śladu po śniegu na południowych stokach. Wiosna, jej witalność i moc sprawiły, że srogie śniegi zamieniły się w życiodajną wodę. Woda burzy się i pieni na licznych skalnych progach rzeki Białej. Biała u stóp Lackowej i Bielicznej jest dziewicza, nietknięta ludzką ręką.
Za to bobry zagospodarowały jej fragment płynący po rozległej polanie. Zbudowały tamę poniżej swoich żeremi. I tylko dlatego, że plantacje łopianowych liści dopiero wykiełkowały spod rozmarzniętej ziemi, pokrytej jeszcze w tym miejscu gdzieniegdzie śniegiem, mogliśmy to wszystko zobaczyć. Latem zapewne by nam się to nie udało. Lato jest naturalnym sprzymierzeńcem zwierząt w ukrywaniu śladów i tropów ich bytności.
Wkroczyliśmy w świat przyrody. Daleki od spalin samochodowych i zgiełku ludzkiego życia. Z oddalenia widzieliśmy całe gromady żab wystawiających łebki z sadzawek, które tworzą się w naturalnych zagłębieniach terenu po roztopieniu się śniegu. Śnieg nie miał ujścia, by spłynąć, więc ugrzązł w tych miejscach. Każda próba podejścia na odległość dogodną dla zoomu w jaki wyposażony jest mój aparat fotograficzny owocowała paniką wśród żab. Uciekały w najgłębsze głębiny owych sadzawek, chowały się w najciemniejsze miejsca.
Bobry zapewne spały, więc musielibyśmy wprosić się sami do ich żeremi, ale te przecież przemyślnie zbudowane tak, by utrudnić człowiekowi dostęp. Zresztą, gdyby nawet jaki bóbr był poza domem, to i tak wypłowiałe zeszłoroczne trawy stanowią doskonały kamuflaż dla bobrowego futra. Za to z bliska oglądaliśmy to, co potrafią zrobić bobry. Mogliśmy dotknąć rzeźbionego w drzewie wzoru siekaczy bobrowych.
Kilkadziesiąt metrów wyżej nad rozlewiskiem, które utworzyły bobry, kilka progów skalnych i woda przelewająca się przez nie z hukiem tak wielkim, że trzeba krzyczeć chcąc powiedzieć coś komuś. Tam nieśmiało wychodzą z ziemi pierwsze żółte kwiaty podbiału.
Wspaniałą klamrą zamykającą wszystkie wrażenia był ostatni odcinek drogi prowadzący połoninami. Wiatr szalał radośnie porywając do lotu. Znów czuło się zbyteczność grawitacji, która swą siłą czyni człowieka niewolnikiem ciała i wszystkich związanych z nim ograniczeń. Wiatr przyjął niemy krzyk zniewolonego człowieka i poniósł go w dal. Może zaniesie go tam, gdzie sięgają marzenia. Dalej, poza piąty horyzont. Gdzie drzemią nieodkryte lądy własnych pragnień. Gdzie czekają zagubione prawdy. Gdzie miłość nie boi się być miłością, nadzieja jest nadzieją, a wiara wierzy bez wątpliwości.
Wieczór zaś zapalił gwiazdy, które w migotliwym blasku puszczały oko każdemu, kto spojrzał ponad przeciętność wieczoru.

Tu się zima spotkała z wiosną



Połyskujące w słońcu barwy jesieni wydarte spod śniegu



Wody Białej na progach skalnych
Wody Białej na progach skalnych 
Ścinka drzew - ono - drzewo, mówi samo za siebie
Czas lata na szlaku w Beskidzie Niskim
Bobra robota
Bobra robota
Zwiady żaby
Rosną nad potoczkiem, rosną nad potoczkiem,
patrzą żabim oczkiem - o to chodzi?
Plantacja łopianowych liści
Będąc dzieckiem wierzyłam,
że z tych kwiatów wykluwają się ropuchy
Podbiał najbardziej nieśmiały obywatel świata wiosny
Wietrzne połoniny Beskidu Niskiego

2 komentarze:

  1. Cześć,
    Mam pytanie mogłabyś mi powiedzieć gdzie dokładnie zostało zrobione to zdjęcie rzeki białej przy gorze Lackowej?
    Z góry dziekuję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Izbami, w miejscu, gdzie Biała spływa z góry, na której ma swój początek. :)

      Usuń