MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 kwietnia 2016

Z głową w chmurach

Jeśli wierzyć lekarzom, w moim brzuchu dzieje się akcja wszystkich bajek i mitów z rozpuszczonymi wiciami i poplątanymi nićmi. W klinice, w której byłam ostatnio operowana legenda o pajęczynie zrostów w moich trzewiach urosła szybciej i bujniej niż głogowy żywopłot wokół góry z zamkiem ze Śpiącą Królewną. Nawet nie ma kogo zapytać "jak żyć, panie premierze", bo przecież mamy panią premier. Ale nie będzie politycznie.
No i tak się pewnie stało, muszę odpowiedzieć sobie sama, bo żyłam za bardzo w świecie ułudy i metafory. Stąd to wszystko. Znów rodzi się pytanie, czy to nieodwracalne? No, mojej głowie jest najlepiej w chmurach. Zbyt łatwe są odpowiedzi na te pytania...

Na wizytę w poradni genetycznej czekałam wiele miesięcy i gdyby nie taki to a taki splot wydarzeń, czekałabym jeszcze. Ale w końcu zadzwonił telefon, że już. Czekając budowałam rzeczywistość metafor. Poradnia genetyczna, jako młoda gałąź medycyny, jawiła mi się wielkimi i przeszklonymi poczekalniami i gabinetami, jakimiś futurystycznymi tablicami z nazwą i w ogóle jako coś super hiper nowoczesnego. Toteż zawiodła mnie kartka z drukarki ubrana w koszulkę przyklejona do drzwi na poziomie minus jeden, przy czym na poziomie zero nikt o poradni genetycznej nie słyszał. Znów metafora łamane przez irracjonalny lęk, że to jakaś wielka ściema. No, co? No, pobiorą krew i będą wiedzieli to, co przez pokolenia dręczyło i bolało? Powiedzą, że tak, czy że nie? Może najbardziej i całkiem racjonalnie się bałam, że powiedzą, że nie.
Pobrali krew i nie czekając na wynik powiedzieli, że nie ma wątpliwości, że tak, że na sto procent. Już mi nogi drżały wcześniej, więc teraz była autentyczna radość. Widział ktoś takiego wariata, który cieszyłby się, kiedy mu mówią, że jest genetycznie chory, że jego dzieci są genetycznie chore i następne pokolenia, jeśli będą się rodzić, też będą? No, to można popatrzeć na mnie. A Mama zawsze na mnie krzyczała, że każdy nowy długopis rozkręcam. Dobrze, że tej ciekawości we mnie nie zdołała uciszyć.
Dlatego trzeba walczyć z tymi, którzy wmawiają nam, szczególnie dziś głośno, że chęć zrozumienia drugiego człowieka, pochylenie się nad jego innością czy niedolą, pozwolenie mu być sobą to lewactwo.

Dziś akcja baśni i legend zaklętych w moich trzewiach jakoś wartko się toczy. Do bólu wartko.