MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 stycznia 2019

Biegnij, tam i z powrotem

Wracaliśmy wieczorem do domu. Ostatnie dziecko właśnie wyjechało po świętach. W radiu Ania Jurksztowicz śpiewała "zima lubi dzieci najbardziej na świecie". Zamyśliłam się i już byłam we własnym dzieciństwie, któremu pory roku nie przeszkadzały, by całe dnie spędzać na polu. Jak film przewijały się wszystkie zabawy na śniegu - wesołe ale i niebezpieczne zdarzenia. W tyle głowy brzmiał głos Maleńkiej Wnuczki, która z wymówką zwróciła się dziś do swojej mamusi tłumacząc, że Mali Ludzie dużo czasu spędzili przed telewizorem, bo przecież nie pozwolono im iść na sanki. Zaraz znalazłam przyczynę zachowawczego zachowania mojej córki; to ja, pomna na swoją niebezpieczną przygodę w zimie, nadmiernie pilnowałam własnych dzieci, by nie wdały się w żadną kabałę.
- Patrz, my to mieliśmy jednak szczęśliwe dzieciństwo, nikt nam nie ograniczał swobody - powiedziałam do Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem, jakby to kto inny niż ja sama ograniczał naszym dzieciom możliwość nieskrępowanych zabaw na śniegu. - Mamy tyle wspomnień wszystkich tych zwariowanych przygód.
- No! My boso biegaliśmy po śniegu od naszej bramy do furtki do lasu. Ale piekły nogi!!!
- Poważnie? Ja nigdy w życiu nie chodziłam boso po śniegu. Eeee, no nie, tego na Niemcowej kilkanaście lat temu nie liczymy, bo to było w kwietniu śnieg był całkiem ciepły. To wiesz co? Dzisiaj śnieg jest taki puszysty i jest go tyle, że jak wrócimy do domu to przejdę boso z auta do klatki schodowej.
- Tak, a potem się rozchorujesz. Wystarczy, że ja jestem zaziębiony.
- No to i tak nie będziemy wiedzieć czy zaraziłam się od ciebie, czy po prostu się zaziębiłam. A jeśli zarażę się od ciebie to po chorobie będzie bardzo nierozsądnie chodzić boso po śniegu. I wiesz co, zatrzymaj się już natychmiast, póki bardzo chcę to zrobić.
- To biegnij tam do ławek i z powrotem.
Do ławek było dość daleko. Doszłam swobodnie, nie czułam zimna. Nawet miałam ochotę iść dalej, ale gdy się odwróciłam i zobaczyłam jak daleko odeszłam od samochodu, chciałam wrzeszczeć; przyjedź po mnie. Ale nie wrzasnęłam. Weszłam do auta z piskiem. Aż do teraz mi fajnie w stopy.