MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 marca 2012

Drzewo uczciwości - Opowieści dla Zośki

Wracam kochanie do naszych opowieści, jak obiecałam.
Tak sobie pomyślałam, żeby opowiedzieć ci dzisiaj o bardzo ważnej sprawie. Najpierw powiem ci, że zauważyłam, że jesteś bardzo podobna do swojej babci, czyli do mnie. No oczywiście urodę masz po prababci Gieni i to jest cudowne. Masz usta, policzki, kręcone loki prababci a przede wszystkim jej chabrowe oczy. Wraz z tymi oczami może odziedziczyłaś kawałek duszy i serca prababci Gieni, bo nie znam nikogo o piękniejszym sercu niż twoja prababcia. I choć musiała to serce podzielić na swoje dzieci, wnuki i prawnuki, to nic; dobroć odpowiednio pielęgnowana będzie narastała tak, aby znów ją można było dzielić. Przekazanie dziedzictwa prababci Gieni jest najwspanialszym "darem życia" jaki otrzymałaś od swojego tatusia.
Mówiąc, że jesteś podobna do mnie miałam na myśli to, że co zamyślisz, zaraz wprowadzasz w czyn. Na razie są to zabawy, podczas których twoja fantazja, niczym ocean, nie ma granic. Gdyśmy bawiły się ostatnio w morskie katastrofy, to jakbym zobaczyła siebie kilkadziesiąt lat temu. To była moja ulubiona zabawa, gdy niepogoda zatrzymywała mnie w domu.
Wielką rolę w moich dziecinnych zabawach odegrały dwa elementy przyrody: rzeka i drzewo. Twoja mamusia, gdy była dziewczynką, która umiała już czytać, bez przerwy czytała książkę "O drzewie, które umiało dawać". Nie miała swojego drzewa w rzeczywistości na łące nad rzeką, jak babcia. Miała swoje drzewo w książce. To drzewo z mamusinej książki umiało dawać człowiekowi wszystko, co chciał, a przede wszystkim czego potrzebował od narodzin, do śmierci. Dawało, niczego w zamian nie oczekując. To bardzo piękna książka i bardzo piękny przykład. Można nauczyć się od tego opisanego w książce drzewa bezinteresowności w dzieleniu się sobą, dzieleniu się wszystkim co się ma.
Minęło trochę czasu, ot tyle, co trwało teraz moje zastanowienie się, a twoja mamusia, sama będąc chorym dzieckiem, poświęcała swój czas na pomoc dzieciom przebywającym w szpitalu. Chodziła do całkiem obcych dzieci, czytała im bajki, rysowała z nimi, opowiadała jakieś opowieści i pomagała im przetrwać trudny czas rozłąki ze swoimi rodzicami i z domem.
Dużo ją to drzewo opisane w ulubionej książce nauczyło. A wiesz skąd miała tę książkę "O drzewie, które umiało dawać"? Ona tę książkę dostała w Rabce. Rabka przez długi czas stanowiła drugi dom twojej mamusi. Wyjeżdżała tam do szpitala na wielotygodniowe leczenie. Była sama: bez rodziców, bez brata, bez swoich zabawek, łóżeczka, książeczek. Pamiętasz, jak spaliście ty i twoje rodzeństwo u babci i dziadka niedawno? Byłaś bardzo dzielna, ale kiedy sen zjawił się blisko łóżka, w którym obie leżałyśmy, zapłakałaś: gdzie są moi rodzice? Ja chcę do moich rodziców, do mojego domku, do moich książeczek!
Czasami jest tak, że dzieci nie mogą być ze swoimi rodzicami. Często choroba rozdziela dzieci i rodziców. I choć już teraz warunki pozwalają na pobyt mamusi, albo tatusia ze swoim dzieckiem w szpitalu, to mimo wszystko są takie miejsca, do których rodziców się nie wpuszcza. A już najgorzej jest, kiedy zachoruje rodzic i musi zostać w szpitalu. Wtedy dzieciom, zwłaszcza małym dzieciom, nie wolno odwiedzać rodziców. Kto wymyślił taki zakaz? Przecież dziecko się boi o swoją mamusię albo o swojego tatusia. Pamiętam, kiedy moja mama leżała w szpitalu, a byłam wtedy ani mała, ani duża, przechodziłam pod okienkiem portiera, żeby ten mnie nie zauważył i potem gnałam przez podwórko i korytarze szpitalne do sali, na której leżała moja mama. Przecież czekała ją operacja, potem była po operacji - musiałam przy niej być!
Kiedy twoja mamusia pierwszy raz pojechała do Rabki na dwumiesięczne leczenie miała niespełna 6 lat.   Musiała tam zostać sama. Przed wyjazdem umówiłam się z nią, że ja każdego wieczoru będę patrzyła na najjaśniejszą gwiazdę na niebie, zaś kiedy jej będzie wyjątkowo smutno, zwłaszcza wieczorem (przed chwilą przypomniałam ci, że tobie najsmutniej było przed snem), to niech spojrzy w niebo na najjaśniejszą gwiazdę i w tym momencie gwiazda pozwoli nam zobaczyć siebie.
Czasem, gdy twoja mamusia musiała zostać w szpitalu, ja szłam prosto do mojej mamy  i płakałam głośno w jej ramionach. A moja mama głaszcząc mnie po głowie mówiła mi wtedy :
- Ja wiem jaki to ból - bo właśnie straciła syna.
Zawsze jest tak, że jak ktoś bliski odchodzi na zawsze, kiedy umiera, to najpierw bardzo cierpimy, płaczemy, rozpaczamy, nie widzimy słońca i radości. Z czasem przyzwyczajamy się do nowego porządku życia i z nadzieją wypatrujemy nowego dnia. Wraca radość, słońce znowu jasno świeci.
Dorośli często unikają tematów choroby i śmierci w rozmowach z dziećmi. Większość dorosłych jest strasznymi tchórzami, myślę, bo w ogóle unikają trudnych rozmów z dziećmi. Tak jakby myśleli, że zaoszczędzą przez to dzieciom troski, bólu, albo, że może dzieci i tak nic nie zrozumieją.
Tymczasem dzieci są w stanie zrozumieć dużo więcej, niż dorośli są w stanie sobie wyobrazić. Jeśli nawet rozum i doświadczenie nie zawsze pozwalają dzieciom zrozumieć, co się wokół nich dzieje, to nic. Dzieci i tak większość spraw, zjawisk i zdarzeń odbierają za pomocą serca i intuicji. To taka umiejętność z życia przed życiem, z którą człowiek przychodzi na ten świat. Dopiero poukładany przez dorosłych porządek myśli, uczuć i całego świata wytraca w nowo przybyłych tę intuicję i szósty zmysł.

Zapamiętaj maleńka ptaszyno na swoje przyszłe dorosłe życie. Aby nigdy nikogo, zwłaszcza małego człowieka, nie pozbawić jego wyobraźni, a także jego zaufania, zawsze z nim rozmawiaj na wszystkie tematy. Nawet te najtrudniejsze i najboleśniejsze.
I to jest ważny aspekt uczciwości. Uczciwości wobec siebie i drugiego człowieka.

Sen przyszedł... niech ci się przyśni dobra wróżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz