MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 marca 2012

Parabola czasu

Wczoraj wieczorem w miejscowości Przybędza koło Żywca doszło do tragicznego wypadku busa, wiozącego górników z pracy w śląskiej kopalni. W wyniku wypadku zginęło osiem osób. Kilka osób jest w stanie ciężkim... Straszna tragedia. Doniesienia mediów o wypadku były błyskawiczne. Wszystkie wiadomości w dzisiejszym świecie rozchodzą się błyskawicznie.
W mojej pamięci echem nieustannie brzmi podobna tragedia sprzed blisko czterdziestu lat. Również zginęli górnicy wracający, może jadący do pracy. Czas bardzo odległy, dla niektórych to więcej niż życie. Ale miejsce bardzo bliskie. Niemal tak blisko jak Przybędza Żywca jest Izdebnik pod Wadowicami. Sprawdziłam na mapie: Wadowice od Żywca dzieli 40 km. Izdebnik od Wadowic 20 km, a Przybędzę od Żywca 10 km. Kiedy wpisać odległość Przybędzy od Izdebnika, internetowa mapa pokazuje odległość 70 km. Godzina jazdy z miejsca do miejsca. Blisko 40 lat różnicy. I ta dzisiejsza rocznica naszej przeprowadzki...
Nie upatruję oczywiście żadnych analogii.
Tylko w uwagi na rocznicę przeprowadzki, wspomnienia o Moim Mieście ożyły. Ożyły też za sprawą niedawnej wizyty i pobytu  nad brzegiem Wyschłej Rzeki. Ożyły za sprawą oddania do druku książki ze wspomnieniami z dzieciństwa w Moim Mieście. Ożywają zawsze, gdy przejeżdżamy przez Izdebnik.
Straszne to było wtedy dla mnie, małego dziecka, przeżycie. Blisko 40 lat temu wiadomości nie rozchodziły się lotem błyskawicy, a mimo to, informacja o tragedii sparaliżowała Miasto niemal natychmiast. Tę straszną wieść przyniosły syreny karetek pogotowia ratunkowego. I choć mieszkałam daleko od szpitala i nie można było ich usłyszeć, to skoro tylko wieść dotarła do Miasta, ludzkie języki zrobiły swoje. A może to wiatr wiejąc po świecie dotarł do wszystkich zakątków z tą tragiczną wiadomością?
Pamiętam, że wszyscy dorośli przez wiele dni tylko o tym rozprawiali. Kiwali głowami. W oczach niejednej kobiety zakręciła się łza. Matki wyobrażały sobie pewnie, że mogły stracić synów. Dzieci - ojców, kobiety - mężów. Nie wiem, czy ucierpiał wtedy kto z Mojego Miasta. Przecież to nie jest istotne. Ważne było i do dzisiaj ważne jest to, że wydarzyła się tragedia na tak wielką skalę, że w jednej chwili życie straciło tak wiele osób. Jeśli nie ta kobieta płakała i rozpaczała, to na pewno robiła to inna.
Naprawdę nie umiem powiedzieć dlaczego tamta tragedia sprzed blisko czterdziestu lat wywarła tak wielki piętno na mnie. Wryła się w pamięć i nie chce dać się uśpić.
W miejscu, w którym się wydarzyła, zawisła kapliczka na drzewie. Na tym samym drzewie, które stanęło na drodze autobusu. Do dzisiaj ten odcinek drogi jest zalesiony. Ale to doga weszła na teren lasu, nie odwrotnie. Przecina stok góry. Drzewa w tym miejscu mają pień tak szeroki, że trzeba ze dwóch ludzi, by każde z nich objąć.
Kapliczkę upamiętniającą to wydarzenie powieszono w czasach, kiedy nikomu jeszcze nie śniło się ustawianie krzyży przy drogach w miejscu śmiertelnych wypadków.
Od tamtego dnia sprzed blisko czterdziestu lat, podczas procesji na Boże Ciało śpiewając suplikację "Święty Boże", przy słowach "Od nagłej i niespodziewanej śmierci Zachowaj nas Panie!" mam na myśli wypadek, o którym zaledwie słyszałam, który nie dotknął mnie osobiście, ani też nie dotknął osobiście nikogo za znanych mi osób. 
No i niech mi kto odpowie na pytanie, dlaczego takich skojarzeń nie wzbudziła we mnie niedawna katastrofa kolejowa, w której zginęło dużo więcej osób, tylko wczorajszy wypadek w Przybędzy?
Są takie wydarzenia, które zostają w człowieku na zawsze, pływając na powierzchni pamięci, nie dadzą się uśpić. Tkwią jak pomnik, albo tablica pamiątkowa na cześć bezimiennych, a także jako lęk codzienności. 
Wiele lat po tamtym tragicznym wypadku w Izdebniku i wiele lat przed wczorajszym tragicznym wypadkiem w Przybędzy, dokonała się moja osobista tragedia z udziałem jednej jedynej osoby. Za to tej jednej z najbliższych. Brata. Też w okolicach Wadowic. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz