Nieuzasadnione wydają mi się obawy pewnych środowisk dotyczące skupieniu się uwagi ogółu wiernych
na powierzchowności związanej ze sposobem bycia nowego papieża – Franciszka.
Jak działa armatnie wytaczają „papieskie kremówki” Jana Pawła II, które rzekomo
przyćmiły nauczanie tego wielkiego męża, którego matka – Kościół umiłowała
sobie w sposób szczególny, umieszczając go w wieńcu uplecionym z błogosławionych. Dziwią ich i prowokują do mocnej krytyki zachwyty
tych, którzy żywy Kościół tworzą, nad wszelkimi przejawami skromności
Franciszka prowadzącymi do łamania
ceremoniału papieskiego i watykańskiego. A to zaczęło się od rzekomej odmowy założenia
mucetu (czerwonej peleryny z futrem z gronostajów), to znów podróż autobusem,
zamiast papieską limuzyną, osobiste zapłacenie i podziękowanie za pobyt w domu
podczas konklawe, homilia wypowiedziana z głowy, noszenie zużytego obuwia,
dotknięcie psa przewodnika, wyróżnienie spotkanego księdza pracującego na rzecz
dzieci i młodzieży spętanych nałogiem narkotykowym itd. itd. Myślę, że każdy
dzień będzie niósł coś szokującego te
środowiska, rodzącego obawy o majestat „urzędu” następcy św. Piotra, spłycenie
wiary i poprzez okazanie, że jest człowiekiem z krwi i kości, gorszenie
maluczkich.
Ja bym się nie obawiała, że to, iż nowy papież wybrany z
końca świata reprezentuje sobą sposób bycia tej części społeczeństwa, która
jest niezarażona konsumpcjonizmem, tej
która żyje w biedzie, zachwieje majestatem Stolicy Piotrowej w posadach. Wręcz
przeciwnie. Być może to sposób na powstrzymanie rozpędzonej machiny wciągającej
nas w niewolę posiadania rzeczy materialnych ponad wszystko. Gdzieś musi być
przecież granica, która powstrzyma ludzi przed szaleństwem materializmu, który
jest w świecie współczesnym bodaj najprostszą drogą odwodzącą nas ludzi od
Chrystusa. Dlatego, „Kto ma uszy niechaj słucha.”. Papież Franciszek swoje
słowa, których padło niemało, popiera postawą. Powiedział: „Chrystus jest
centrum Kościoła. Chrystus, nie papież! Pamiętajcie o tym, proszę was! Chrystus
żyje, a głównym bohaterem w Kościele jest Duch Święty.” Całkiem podobnie, identycznie mówił Jan Paweł
II, który swoje biskupie i kardynalskie ścieżki wydeptywał w równie znoszonych
butach.
Pan Paweł Milcarek na swoim fejsbukowym
profilu napisał: „Franciszku, rozbierz Kościół z hipokryzji, lizusostwa,
tandety, mowy trawy, "księżowskiego gadania", zaklętych rewirów
funkcjonaryzmu i karierowiczostwa... Ale święte znaki Twojej i innych świętej
posługi przed Bogiem zostawiaj i czcij, tak jak Twój Patron. Rozbierz z
grzechu, fałd tłuszczu, żądzy władzy. A pokaż nam przed oczy Kościół piękny jak
Oblubienica, stanowczy jak matka, odważny jak ojciec, mądry jak dobry
nauczyciel, pobożny i dbały jak święty kapłan... zakochany w Bogu jak Boży
szaleniec.”.
Myślę, że po spotkaniu z dziennikarzami i słowach, które tam
padły, nie ma obawy co do tego, że papież Franciszek nie wie na czym polega
posługa urzędu, który za sprawą Ducha Świętego przypadł w udziale temu
skromnemu człowiekowi. A widzę w nim również – ja, zwykły człowiek spożywający
chleb codzienności – zadatki świętości, gdyż Święty to taki, który nawet w
znoszonych butach potrafi zaprowadzić innych przed oblicze Boga.
No, więc: „Kto ma uszy niechaj słucha”. Byle pilnie. Niech swoim zgorszeniem nie zagłuszy tego, co papież, również w sposób niewerbalny, nam wszystkim - tym od wielkich słów i tym od prostych gestów - ma do przekazania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz