MOTTO
"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")
Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 17 marca 2013
Złamane serce - z cyklu: Kobiety
Ciekawe, której z nich bardziej można złamać serce? Małej dziewczynce, dziewczynie, młodej, czy dojrzałej kobiecie? A może staruszce? Staruszka może już na nic nie czeka. Albo też jej serce tyle razy łamane, kolejnego urazu doznać już nie może? Bo może ze złamanym sercem jest tak samo jak ze złamaną kością: w tym samym miejscu nigdy się nie złamie. Staruszka leżąca na szpitalnym łóżku nawet się nie uśmiecha. Nie sprawia wrażenia nieszczęśliwej. Sprawia wrażenie kobiety - człowieka, który już wszystko w życiu przeżył, który doznał dobrego i złego i teraz służy doświadczeniem. Bez wścibstwa i nachalności komentuje rzeczywistość, która dzieje się na szpitalnej sali i za oknem. Pomimo swojego sędziwego wieku ma jasny umysł, kapitalnie postrzega świat. Dojrzała kobieta ma w sercu jeszcze wiele miejsca na rany, na kolejne złamania. Za każdym razem, po każdym zranieniu przytomnieje i przywołuje się do poprawności. I obiecuje sobie już nigdy więcej nie pozwolić, by to głupie serce poderwało się znów do lotu. Taka jest mądra i doświadczona aż do następnego razu. Siedzi więc na krześle i patrzy z lękiem na świat, którego, wie, zmienić się nie da. Trzeba zmienić siebie. Dojrzała kobieta wie, co to łzy. Złamane serce młodej kobiety za każdym razem boli tak samo - równie mocno, piekąco, do łez, do krwi sączącej się najpierw gwałtownie, by potem zwolnić i tym zwolnionym tempem obezwładniać. Ta nie usiedzi na miejscu. Jest w ciągłym ruchu, bo wciąż wierzy, że zmieni świat. Podrywa się do lotu, jest wszędzie - i tu, i tam. Chce kochać i kocha. Chce dawać i daje. Chce brać i bierze. Każdego dnia, z każdym zdarzeniem bierze do serca kolejną ranę... Dziewczyna. Ta jest jak wiosna, która wierzy, że świat raduje się na jej widok i daje się zwieść ptasim trelom, promieniom słońca i wszystkim cudownościom świata. Nawet nie przeczuwa zbliżającej się nawałnicy, która posiecze jej serce jak grad dojrzewające łany zbóż. Za sprawą burzy, która przeszła, leży w łóżku i szloch rozrywa jej duszę. Nie może pogodzić się z okrucieństwem natury. Zwłaszcza, że pod płaszczykiem natury najczęściej chowa się człowiek, który tylko tym, że jest zadał tę pierwszą burzę. Jak po burzy słońce, tak po pierwszym ciosie szybko przychodzi beztroski śmiech, który falą zalewa szpitalną salę. Mała dziewczynka. Czy tej można złamać serce? Przecież trwa w nieustającym zachwycie. Wszystko jest nowe i pierwsze. I ona sama jest świeżością i nowością dla otaczającego ją świata. Boi się zmarszczek na twarzy staruszki. Dojrzała kobieta jawi jej się starą. Młodą kobietę traktuje jak matkę. Dziewczynę ogląda zadzierając głowę do góry. I krzyczy: złamałyście mi serce!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz