Więc, co ja bym od lekarza chciała?
- Najważniejsze i przede wszystkim, aby wypełniał swój zawód zgodnie z przynależną mu misją służenia innym.
- Aby swoją postawą, nawet jeśli jego wiedza czasami zamknięta jest bardziej w podręcznikach niż umieszczona w głowie, sprawił, że oddam się pod jego opiekę z całkowitym i bezgranicznym zaufaniem.
- By jego pytania wprawiały mnie w stan skrępowania z uwagi na to, że dotykają intymnej sfery mojego ciała i ducha, a nie z powodu ich głupoty.
To wszystko. I to naprawdę niewiele.
A niektórzy mówią, żem wymagająca...
To może jednak aż tyle?
Zbierając wywiad dotyczący Dużej Małej Dziewczynki zawierający się w okresie od poprzedniej wizyty do dzisiejszej, w jednej chwili lekarka zaczęła się zwierzać z własnych problemów zdrowotnych. Duża Mała Dziewczynka powiedziała potem: "Pani doktor w pewnych momentach była żałosna" (!). Okazało się jednak, że nie brak profesjonalizmu z jej strony był przyczyną owych zwierzeń, a konkluzja, do której chciała doprowadzić. Otóż, ściszonym głosem zdradziła prawdę znaną mi nie od dziś, że w medycynie, tylko kilka rzeczy i to policzalnych na palcach obu, a może jednej ręki, można powiedzieć na pewno. Jej przypadek należy do tych na pewno niepewnych. I przypadek Dużej Małej Dziewczynki również. Ona na swój machnęła ręką i stwierdziła, że tak będzie żyła. Ponieważ nasz pobyt w gabinecie trwał już z 45 minut i atmosfera zrobiła się bliska przyjacielsko-domowej, wypaliłam:
- Ja w swoim własnym przypadku zrobiłabym zapewne tak samo, ale proszę mi pokazać matkę, która w przypadku dziecka podjęłaby taką decyzję.
I zadziałało. Już po powiedzeniu tego, lekarka sama wiedziała, co od niej chcę, więc ustaliła plan diagnostyki Dużej Małej Dziewczynki zgodnie z posiadaną wiedzą medyczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz