Może te słowa wcale nie były skierowane do mnie, ale patrzyłam jak układają się w zdania zaledwie ktoś kliknął na swoim blogu: opublikuj. Może odbiorca ich siedział daleko, daleko, przy swoim monitorze i czytał je również. A może nie mógł ich czytać, bo łzy zasłaniały mu wszystko? Może więcej osób poczuło się adresatami tego "napisania", a może jednak było ono kierowane właśnie do mnie? Tego dziś nie wiem. Wiedza ta nie jest mi potrzebna i jutro. Niezależnie od intencji osoby, która je wystukała na swojej klawiaturze, trafiły do mnie. Do mojego niezrozumienia tego, co wcześniej było zrozumiałe. Żyjemy w świecie, w którym, poddani emocjom, wystukujemy na klawiaturach słowa i natychmiast wysyłamy je do adresata i, będąc daleko, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego reakcji. A być może któreś ze słów będzie tym ostatnim, które do kogoś dotarło, bo już nie starczy mu więcej siły, na otwarcie kolejnej wiadomości? Gdyby przyszło nam zmierzyć się z adresatem naszych słów twarzą w twarz i oko w oko, zapewne wielu z nich nie bylibyśmy w stanie powiedzieć głośno. Jeśli cokolwiek uważałam za hipokryzję, to właśnie to. Niejednokrotnie powtarzałam w myślach: powiedz mi to prosto w oczy. Wszystko inne bolało, bo otoczyło mnie ciemnością, w której nie potrafiłam się poruszać. Ciemnością, która nie miała końca właśnie dlatego, że zbiegła się z inną, jeszcze większą i głębszą. Więc ta druga spotęgowała głębię i mrok pierwszej.
Nie czuję się adresatką tego "napisania". Powiedz mi to prosto w oczy.
Nie przytrafił mi się jeszcze taki komentarz... ale ludzie często bezmyślnie piszą co im pierwsze do głowy przyjdzie... A czasami... czasami czując się anonimowymi chcą zranić, chcą poczuć satysfakcję podłości... Nie rozumiem takiego zachowana ale... pogodziłam się z faktem, że tak po prost czasami jest...
OdpowiedzUsuń