MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 kwietnia 2013

"...dlatego was świat nienawidzi."

Bogu dziękuję, że w dniach, kiedy stawia się tezę o homoseksualizmie Zośki i Rudego - bohaterów Szarych Szeregów, którzy za Chrystusem, w dowód największej miłości potrafili oddać życie swoje za przyjaciół swoich, mogę uciec na wysoką połoninę do świata opisanego przez Vincenza.
Nie, żeby fakt, że tak wielki akt miłości i bohaterstwa chce się wykorzystać w walce o "uznanie" (wiadomo czego - praw mniejszości homoseksualnych, które przechodzą chyba do stanowiska, na którym się o prawo nie walczy, a prawo stanowi) miał być dla mnie pocieszający w dniach, kiedy sama doznałam ogromnej podłości ze strony, z której nie spodziewałam się jej doznać, że liżę rany i nie mogę się z tym uporać i dlatego miałabym szukać wytłumaczenia i pocieszenia, że człowiek zdolny jest do większych podłości... I inni doznają cięższych ran.
Chyba dojrzałam do poziomu, w którym nie chce się nawet człowiekowi skomentować, bo czuje, że nie warto komentować czyjejś głupoty, podłości, zawiści, czy zdrady. Choć są momenty, że chciałabym z całej mocy wykrzyczeć, co myślę o głupcach i wredniakach, czasem zwyrodnialcach. Tylko po co? Mój mentor, przewodnik duchowy o. Fabian Błaszkiewicz, zwykł mawiać: "Z głupim się nie zadawaj. Sprowadzi cię do swojego poziomu i powali doświadczeniem". Słowa te niejednokrotnie przytaczałam na tym blogu.
A na wysokiej połoninie, na stokach Czarnohory właśnie śniegi schodzą z gór. Odkrywa się las, zaczyna gadać głosem wszystkich ptaków, które wyleciały z zimowych kryjówek i przyleciały z cieplejszych krajów i zwierząt, które obudziły się ze snu i wyszły z nor. Woda z topniejących śniegów szemrze w rwących potokach, które tworzą się gdziekolwiek sprzyja temu teren pojawiającymi się najmniejszymi rozpadlinami. Butyniarze żabiowscy i hołowscy pod Foką wracają do pracy na butynie, a z dołów wychodzą pochody owiec i wszelkiej chudoby, która lato spędza na carynach i na połoninach w górach. Choć jeszcze kilka dni temu Odokia miała swoje gody w zawiejach śnieżnych i lawinach schodzących z gór, a butyniarze zamknięci w kolibach snuli opowieści o Bogu, honorze i rachmańskim ludzie.
Ja w sumie nie miałabym nic przeciwko temu, by ktokolwiek był gejem, skoro jest, czy był i się do tego przyznawał i głosił to oficjalnie. Ale w opisie, w którym umęczony katowaniem podczas przesłuchań w siedzibie gestapo na Szucha odbity Rudy prosi przyjaciela o dotyk, tamten zaś opisuje to później jako rozkosz doznaną przez obu, doszukiwać się zachowań homoseksualnych, z którymi należy się zmierzyć na płaszczyźnie legendarnych wojowników Achillesa i Patroklesa, gdyż rozmowa toczy się "w kulturze homofobicznej, gdzie zakwestionowanie czyjejś heteroseksualnej orientacji nie jest konstatacją, lecz denuncjacją", to ja przepraszam. 
Gdybym używała "słów", to zapewne ostatnie słowo byłoby inne. 

Boże! Ty widzisz i nie grzmisz?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz