Jechał na rowerze nieśpiesznie, choć chciał już być w domu. Od śmierci żony inaczej wracało się do domu, ale przecież czekał na niego Syn. Syn był dzieckiem adoptowanym lecz oboje z żoną nigdy tak nie myśleli. Późno rozpoczęli wspólne życie, by móc prosić Najwyższego o własne potomstwo. Kuba był dzieckiem, które przyszło na świat z FASem. Kilka pierwszych lat - tych najważniejszych - spędził w rodzinnym domu nim trafił do domu dziecka a stamtąd do prawdziwych rodziców - do nich. Teraz Kuba kończy gimnazjum. Z Kubą zawsze były problemy, ale oboje z żoną tak go kochali. Od lat obaj mają tylko siebie. Jak to dobrze, że mają siebie...
Dom już tuż, tuż. Dobrze, bo jakoś go ta jazda dziwnie zmęczyła. Nigdy się tak nie męczył. Kolejna wiosna w jego życiu robi swoje. O! W oknie u Kuby w pokoju się świeci. Słońce już nisko, schowało się za domem sąsiadów. Jutro będzie piękny dzień. Dobrze, wyciągnie Kubę na rower. Niech się chłopak rozstresuje. Wnet pisze egzaminy.
Zatrzymał rower i oparł jedną nogę na ziemi, by otworzyć furtkę. Kiwnął jeszcze sąsiadowi dłonią na powitanie. Kątem oka rzucił na dom siostry stojący w najbliższym sąsiedztwie. Wszystko w porządku, spokój wkoło. Dobrze, że wreszcie zrobiło się ciepło.
Otworzył furtkę. Nie chciało mu się schodzić z roweru, więc szedł mając pojazd między nogami. Odwrócił się jeszcze, by dokładnie zamknąć furtkę. Kiedy uśmiechał się na myśl o bliskim spotkaniu z Synem ból przeszył jego serce. Upadł... Światło czekało już na niego. Objęło go swoją jasnością i poniosło do krainy życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz