MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 kwietnia 2012

Oswoić, znaczy...

Za kilka godzin dotknę największej świętości, która poprzez dziedziczenie, jakieś kody i genotypy, przez dzieje ludzkości i historię, a przede wszystkim za działaniem Ducha poskładała się w trzy maleńkie istoty, które są moimi wnukami. Brat Mniejszy już zapowiedział, że nie przytuli się do mnie. Maleńka Wnuczka, której imię brzmi Mądrość, mówiąc: "jedziemy do ciebie" pokazała wymownie i jednoznacznie w moją stroną rączkami, akcentując słowo "ciebie". Jest już umówiona ze swoim dziadkiem, że będą wspólnie karmić koty. Zachodzi obawa, że Mała Wdzięczność nie będzie taka śmiała, jak we własnym domu przy komputerze i że trzeba ją będzie oswajać, jak ostatnio. Dobrze, że nauczyłam się z pewnej lektury i wiem dokładnie, czym jest prawdziwe oswojenie...


"Oswoić" znaczy "stworzyć więzy".(...) Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie, ani ty nie potrzebujesz mnie. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie. 
(...) Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
(Antoine de Saint-Exupery).


Znam ludzi, którzy oswajają innych, a potem ich porzucają, jakby nie czuli, że stworzyli więzy. Czy się jest lisem, czy małym chłopcem, czy nawet babcią, bardzo źle się czuje, kiedy ktoś cię oswoił i potem nie pomny na odpowiedzialność za oswojoną istotę - zostawił. 

Dobrze, że dla moich wnucząt te sprawy są jeszcze odległe. Dobrze, że chroni je parasol wielkiej miłości, którą darzą je wszyscy wkoło. A one uczą się wszystkiego w cieniu tego parasola. Uczą się być oswajane i uczą się oswajać. 
Maleńka Wnuczka dostała kiedyś od swojej mamusi roślinkę w doniczce. Roślinka była z trawy, jak mi oznajmiła z największą powagą. Tak się cieszyła wielka Mądrość z owej roślinki, że przysiadała na stołeczku, brała roślinkę na kolana i śpiewała jej piosenki, albo opowiadała bajki. Uśpiła ją i od wczesnych godzin rannych oczekiwała na zbudzenie się roślinki ze snu. Roślinka wciąż spała i spała, płatki kwiatów mając stulone. Słońce już było wysoko, rodzeństwo było po śniadaniu, nawet codzienna poranna rozmowa telefoniczna z babcią się odbyła, a roślinka wciąż spała. Maleńka Wnuczka zaglądała niecierpliwie do małego pokoju i nic. Aż nastała taka chwila, podczas której nikt nie zauważył, że Brat Mniejszy wszedł do pokoju, stanął na krzesełku przy parapecie i... oberwał roślince wszystkie kwiatki, które jeszcze spały.
Odtąd roślinka przeszła pod kuratelę Mamusi i w kuchni, samotna, odgrodzona od wszystkich bramką w drzwiach, próbuje dojść do siebie. 

Mam nadzieję, że roślinka nie była tak efemeryczna, jak róża. Myślę, że Brat Mniejszy zrobił to, nie mogąc się doczekać, aż roślinka się obudzi, a nie z innych pobudek. I choć sprawę znam z opowieści, oczami wyobraźni widzę, jak Maleńka Wnuczka siedzi na krzesełku z roślinką na kolanach i śpiewa. Całkiem jak prababcia swoim kotkom - daleko, daleko w innym świecie. I choć Maleńka Wnuczka boi się prababci Gieni, bo jest bardzo pomarszczona ze starości, to wszystko, co jest w Maleńkiej Wnuczce, jest światłem prababci. I to również jest dotykaniem świętości. W codzienności. 

"Oswoić, znaczy stworzyć więzy..."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz