Zaprosiły mnie przedszkolaki!!!
Spotkanie ma się odbyć w jednym z miejskich przedszkoli zaraz po długim weekendzie, czyli, gdy kraj wróci do normalności.
Książka jeszcze nie wyszła, będę musiała wziąć ze sobą komputer, pokazać przedszkolakom bloga i odczytać stosowny fragment książki. Cała książka opowiada o najwcześniejszym dzieciństwie, więc pewnie każdy fragment nadawałby się do odczytania, ale chciałam znaleźć szczególny. Przeglądnęłam pliki komputerowe w tym celu. Jeden z rozdziałów ma nawet stosowny tytuł : "Przedszkole", ale po dokładnym przeczytaniu tego rozdziału stwierdziłam, że żadną miarą nie nadaje się on dla przedszkolaków! No, bo weźmy na przykład taki fragment, w którym wspominam, że :"Moje najwcześniejsze wspomnienie z Przedszkola to straszliwy, wręcz histeryczny płacz w szatni, kiedy mnie Moja Mama przebierała w pantofle, uczepienie się jej spódnicy i niespełnione błaganie "Nie zostawiaj mnie tutaj". Dostałam szafkę z muchomorkiem, swój ręcznik w łazience i miejsce w szeregu." I dalej: "Najbardziej w Przedszkolu nie lubiłam jeść i spać. Wywalczyłam niejedzenie śniadań, oraz potraw, których nie lubiłam - czyli większości z jadłospisu przedszkolnego i niespanie. Przychodziłam z domu po śniadaniu i wracałam w trakcie leżakowania. Czasem przesiedziałam całe leżakowanie, bo nie miał mnie kto odebrać tuż po obiedzie, ale nie położyłam się za żadne skarby. Dlaczego? Dlatego, ponieważ przebierając się w piżamki, musieliśmy publicznie ściągać majtki. Do dzisiaj śpię w majtkach w uznaniu wolności, o którą walczyłam w pierwszych latach mojego pobytu w Przedszkolu."
No przecież przedszkolaki po takim spotkaniu zrobiłyby rewolucję w swoim przedszkolu, a nauczycielki byłyby mi bardzo wdzięczne. Już to widzę oczami wyobraźni.
W tym miejscu naszła mnie refleksja, że ja to przecież od zawsze walczyłam ze stereotypami. No bo skoro od czasów wczesnoprzedszkolnych, to znaczy, że od zawsze. Nie było takiego precedensu w całym przedszkolu, żeby które dziecko mogło nie jeść i nie spać. Zdawało się, że jedzenie i spanie było głównymi celami, które przedszkole w tamtych latach realizowało. Przynajmniej bój, który o prawo do nie jedzenia i nie spania stoczyłam, takimi te sprawy nakreślił. Oczywiście pamiętam moją determinację, upór i konsekwencję w walce o prawo do bycia sobą. I to w latach sześćdziesiątych, kiedy nikt nie mógł się wyróżniać, wychylić z szeregu, sprzeciwić, bo uznawany był za wroga (ustroju). Nawet kiedy miał 4 lata i nieco więcej.
Matki do pracy - dzieci do przedszkoli.
W kwestii pozostawania w przedszkolu złamano mój upór, zaś nie jedzenie i nie spanie było moim zwycięstwem.
Patrząc na zdjęcie poniżej, czy ktokolwiek mógłby pomyśleć, że tak waleczny charakter w tak delikatnej osóbce drzemie? No i skoro już uświadomiłam sobie ten mój brak pokory wobec powszechności i uparty charakter, to co ja mam tym dzisiejszym przedszkolakom powiedzieć? Gdybym nie uświadomiła sobie, co uświadomiłam, byłoby prościej. A tak, może bezpieczniej będzie przeczytać jakiś inny fragment? Już z lat szkolnych? Wtedy w szkole byłam potulna jak baranek.
Tylko, kurczę, dlaczego???
Pozory mylą... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz