MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 lutego 2013

Kancelaria finansowa

Całkiem niedawno temu zadzwoniła do mnie (w sensie, że na mój telefon, na mój numer) jakaś pani, która przedstawiła się z imienia i nazwiska, choć nie pamiętam, czy podała firmę, i chciała rozmawiać z moim mężem. Nie pytała o Mężczyznę, Który Kiedyś Był Chłopcem, tylko o mojego męża właśnie. Poinformowałam ją, że niestety nie znam na pamięć numeru telefonu mojego męża, więc polecam jej skorzystanie z informacji, ewentualnie oddzwonienie za taką chwilę, która wystarczyłaby mi na zajrzenie i spisanie z telefonicznej książki owego numeru. Pani jednak nie była skora do dalszych poszukiwań i głosem, w którym zawierała się i chęć, i pewna doza jakiegoś znudzenia, zaczęła pytać, czy mąż jest w mieście, czy za granicą. Na takie pytanie odpowiedziałam, że naturalnie, iż jest za granicą miasta. Na byciu za granicą miasta polega jego praca, ale tego już pani nie powiedziałam. No i pani nie wiedząc, czy zdradzać powód swojego telefonowania, czy nie, zaczęła coś przebąkiwać, że chciałaby się "umówić z mężem na spotkanie". O! I to mnie już zainteresowało. Nie, żeby z zazdrości. Z czystej ciekawości. Pani tak enigmatycznie tłumaczyła - choć ja każdą moją wypowiedź zaczynałam od zdania, że lepiej, by porozmawiała z moim mężem w tej sprawie, bez mojego pośrednictwa - czy to ze znudzenia, czy z braku wiary w powodzenie swojej misji, bo najwyraźniej jakąś misję miała, że z całych jej tłumaczeń zrozumiałam, że pani chciałaby zająć się finansami mojego męża. Znaczy Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem.
Zapowietrzyło mnie. No to jaka moja rola w małżeństwie?
Jak Ace Wenturze w filmie "Psi detektyw" zbyt późno przyszło mi do głowy, co "mogłam jej powiedzieć". No, bo "mogłam jej powiedzieć", że przecież Mężczyznę, Który Kiedyś Był Chłopcem ledwo stać na utrzymanie mnie, Dużej Małej Dziewczynki, dwóch kotów i domu, a pani miała nadzieję podczepić się jeszcze pod jego marną pensję. I to nie sama, a z całą kancelarią finansową, jak się w końcu okazało. Poinformowała mnie, że mnożą zyski. Ja pomyślałam, że zysków to się nie da mnożyć z tej pensji, jedyne co można robić to minimalizować straty, znaczy się wydatki.
Im więcej czasu upływa od tej dziwacznej rozmowy, tym więcej wiem, co "mogłam jej powiedzieć".
No bo Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem ze swej pracy to przede wszystkim utrzymuje swojego pracodawcę. W następnej kolejności od wysokości pobieranego haraczu jest NFZ i ZUS, następnie państwo, spółdzielnia mieszkaniowa w tym ciepłownia i wodociągi, firma energetyczna i gazowa, firmy telekomunikacyjne, telewizje TVP i cyfrowa i pewnie jeszcze kilka innych instytucji. Dla nas zostają ochłapy, a jakaś pani z kancelarii finansowej chciałaby, i to pewnie wraz z zarządem, nieco uczknąć. Co prawda w ostatnim czasie bardzo się staramy, żeby taki NFZ sporo z tej kasy, którą pobiera z pensji Mężczyzny, Który Był Chłopcem oddał w ręce ludzi pracy, czyli pracowników służby zdrowia na różnym szczeblu, ale przecież doskonale wiemy, że każdorazowo, gdy słyszymy w placówkach służby zdrowia słowo "limit", wiemy, że znaczy to pensja, premia itp. pracownika NFZ.
No masz! I tu jeszcze taka pani, która jawnie umawia się wprost ze mną, że wespół z wyżej wymienionymi instytucjami i organami chciałaby być utrzymanką mojego męża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz