MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

153,382

sobota, 23 lutego 2013

Dzień Myśli Braterskiej 2013

Raz i drugi krzyżujesz spojrzenie z małym bąblem. Zauważasz, że kręci się wokół jak satelita. To nie jest przypadek. Nie wiesz dlaczego upatrzył sobie właśnie ciebie. Kiedy gdzieś zmierzasz, śledzi cię wzrokiem. Gdy wychodzisz z pomieszczenia, wyczekuje twojego powrotu wpatrzony w drzwi. W końcu siada tak blisko, że prawie na kolanach. Nawet go nie znasz. Nie zachęciłeś go niczym do takiej wierności. Spotkałeś go przed chwilą i na chwilę. A on, ten smarkacz, gdy siedzi a ty stoisz, już śmiało zadziera głowę i widzisz w jego wzroku całkowite oddanie połączone z fascynacją. Do tego te oczy - wielkie i kształtne jak dwa okręgi. Niebieskie. Wokół tych dwóch oceanów czarne podkręcone rzęsy. Usteczka ułożone w uśmiechu. Włosy związane w koński ogon. I mundur harcerski. Łapie cię za rękę swoją małą dziecięcą łapką i stoi przy tobie w kręgu, w którym płynie pieśń o przyjaźni. Tej, której jeśli ktoś poznał smak, nie będzie trwonił słów...
Dawid ma porażenie mózgowe. Cała drużyna Nieprzetartego Szlaku wracała z drużynową i przyboczną do internatu szkoły specjalnej na nogach, ale dla Dawida, choć to tylko kilka przecznic, to za daleko. Bo Dawid jest spastyczny. Dawid się uczy na cukiernika. Ostatnio robili w szkole ciasto. Dopiero po chwili przypomniał sobie, jakie to było ciasto. Jak by ktoś chciał na imieniny do domu, to można zamówić w szkole. Przez trzy dni w tygodniu mają lekcje, w pozostałe dni praktyki. Na praktyki jeżdżą autobusami z nauczycielem. Dość daleko, choć Dawid sobie nie zdaje sprawy, że tak jest. Wychodzi z samochodu na boisku szkolnym i przedziera się w kierunku internatu przez śnieg, który sypie od kilku godzin. Bo mieszka, jak powiedział, w internacie i w domu.
Druha Tadeusza znowu strasznie boli głowa. Od iluż to lat ten wyjątkowy staruszek z czerwoną, harcmistrzowską podkładką pod krzyżem harcerskim cierpi na niedokrwienne bóle głowy? Tak musi być - mówi, i uczestniczy w życiu hufca.
Druhna Mańcia strofowała kogo trzeba było i kogo się dało. Chłód podczas przywitania ze mną zmroził atmosferę w rynku bardziej niż oscylująca w granicach zera temperatura powietrza. Nie zrobiłam kroniki i nie przesłałam jej zdjęć, chociaż od dawna prosi i przypomina. Druhna Mańcia zmobilizowała swoich z Szumiącego Boru i stawili się w ilości godnej szacunku. Niektóre członkinie Szumiącego Boru znały osobiście harcerki z jedynej na świecie drużyny harcerek "Mury" działającej w obozie koncentracyjnym w Rawensbrück. To jest niesamowite. Jedna z nich, z członkiń kręgu seniorów, jest wychowanką druhny Bronki Szczepańcówny!
Halutka w swoim żywiole. Organizuje wszystko za siebie i za innych. Nawet znalazła moją zgubioną wcześniej rękawiczkę. Zgubiłam ją, bo w drodze do rynku ujrzałam wspaniałe ujęcie do zdjęcia. Tylko ja zgubiłam suchą rękawiczkę, a Halutka znalazła całkiem mokrą, która i tak do niczego już tego popołudnia służyć nie mogła.
Drożdżówki piekł, jak zawsze, druh Wicek, w swoim koktajlbarze. Pyszne. Pani Małgorzata B. - mama trzech harcerzy ufundowała sztuczne ognie, które poleciały w niebo iskrą przyjaźni. Zestawiam z  drożdżówkami, bo jedne i drugie były ucztą.
Druh Boguś dzisiaj był z nagłośnieniem, druh Stanisław jak zawsze z aparatem fotograficznym. Każdy zuch i harcerz dostał niebiesko-żółty balonik. Niebiesko-żółty to kolor skautek, a to one wymyśliły to święto w 1926 roku dla uczczenia dnia urodzin Naczelnego Skauta i Naczelnej Skautki Świata. Przecież te harcerki i instruktorki w Rawensbrück je nawet obchodziły. Druh Boguś jest wyjątkowym zjawiskiem ze swoim spokojem i umiejętnością dopilnowania, by wszystko grało . I to niekoniecznie na sprzęcie grającym, a głównie między ludźmi. 
Lula. Jej obecność rozlewa się ciepłym strumieniem wokół mojego serca. Życie, szczególnie to podczas harcerskiej służby byłoby blade bez Luli. Lula ma najliczniejszą drużynę w całym hufcu. Już musiała z niej nawet wydzielić twór o nazwie "prim". Z jej drużyny wychodzi wielu instruktorów. 
Druhna Mańcia mało nie udusiła komendanta. Na jednym ze zdjęć wygląda, jakby wydrapywała mu oczy. Za co? Zapytajcie innych.
Zuchów i harcerzy było tylu, że zrobili kontury olbrzymiej lilijki harcerskiej na rynku. A było na czym, bo sądecki rynek jest jednym z największych w Małopolsce. Kuba zrobił prawie włam do Sali Reprezentacyjnej Ratusza, gdyśmy szli na balkon, by robić zdjęcia z góry. Drzwi do sali są olbrzymie. Konno można by wjechać na salę. Klamka i zamek znajdują się na wysokości oczu. Klucz wielki, by pasował do całego majestatu. Ratusz, odbudowany po pożarze i tak ma już ponad 100 lat. 
Coś dziwnego umiejscawia się w okolicach serca, jakiś drgający stwór, gdy widzi się te dzieciaki w harcerskich mundurkach. Najbardziej, gdy patrzy się na dzieci z ośrodka specjalnego, z drużyny Nieprzetartego Szlaku, które przyprowadzają dh. Agnieszka i dh. Sabina. 
Zimno było. Jak to w zimie. Ale czy to w czymś przeszkadza? 
I ten mały bąbel wciąż obok. 

Nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączyła nas
nie pozwolimy, by ją starł nieubłagany czas...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz