MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 7 lutego 2013

848 stron w dobrym gatunku

Po dwóch latach uznaliśmy, że możemy już przystąpić do pańskich szesnastu wersetów z czwartego rozdziału Genesis. Moi starzy panowie też uważali, że tamte słowa są bardzo doniosłe: "będziesz", czy "masz". A oto skarb, do którego się dokopaliśmy: "Możesz". "możesz panować nad grzechem". (...)
- Niewiarygodna historia. - Samuel pokręcił głową. - Starałem się ją śledzić, ale może coś mi się wymknęło. Dlaczego to słowo jest takie ważne?
Ręka Li drżała, kiedy napełniał delikatnie czareczki. Wychylił swoją jednym haustem.
- Czyż pan nie rozumie?! - zawołał. - Amerykańskie tłumaczenie nakazuje ludziom triumfować nad grzechem, a grzech można nazwać niewiedzą. Przekład Króla Jakuba daje obietnicę w słowie "będziesz", co znaczy, że ludzie z całą pewnością nad grzechem zatriumfują. Natomiast słowo hebrajskie, wyraz timszel  - "możesz" - daje prawo wyboru. Kto wie, czy to nie najważniejsze słowo na świecie. Mówi ono, że droga jest otwarta. Przenosi odpowiedzialność na człowieka. Bo jeśli "możesz", to znaczy, że również "możesz nie". Rozumie pan?

Taką rozmowę trzej bohaterowie  powieści Steinbecka "Na Wschód od Edenu" przeprowadzają na 429 stronie. Wszystko, co było wcześniej, naprowadza czytelnika na to słowo. Wszystko, co dzieje się później, pozwala mu zrozumieć co dokładnie znaczy timszel.
Niemal geometryczny układ i mistrzowskie rozegranie akcji powoduje, że książka powinna być klasykiem powieści obyczajowej. Czytając ma się wrażenie, że autor wprowadził nas do opisanego przez siebie świata pełnego zdarzeń i ludzi, miejsc oraz historii, a wszystko składa się na coś w rodzaju (nie boję się tego słowa) epopei "Ameryki". I w zasadzie nigdzie w opisującej kilkudziesięcioletnie dzieje ludzi i kraju powieści czytelnik nie musi się nad niczym zastanawiać. Jak na widelcu ma podane, co jest złem, a co dobrem, która postać jest pozytywna, która negatywna. Porusza się po świecie stworzonym przez Steinbecka i brnie w czasie ku przyszłości, niczym we własnym życiu napotykając na ludzi i ich szlachetne czyny i karykatury ludzkie z podłością wymalowaną w każdym odruchu. W żadnym miejscu powieści autor nie bawi się w psychologa i nie próbuje podjąć analizy takich, czy innych zachowań bohaterów. On ich po prostu opisuje, tak samo jak opisuje świat, który czytelnik zastaje, niczym pierwszy człowiek zastał raj na ziemi. W żadnym też innym miejscu powieści czytelnik nie natknie się na głębokie rozważania podobne tym na stronie 429. , na której toczy się rozmowa. Jeżeli są, to sprytnie wplecione w opisywanie świata, wydarzeń, ludzi i ich zachowań i czynów. Nie, no są. Są, bo przecież niejednokrotnie spisywałam "złote myśli" zapisując wiele karteczek. No proszę, jak sprytnie ukryte pomiędzy zwykłymi słowami opisującymi codzienność bohaterów.
Dla mnie najbardziej niezwykłym i fascynującym aspektem tego dzieła, za które John Steinbeck dostał nagrodę Nobla w 1962 roku jest fakt stworzenia tak wielkiej, bogatej w wątki, bohaterów i wydarzenia fabuły dla wyjaśnienia tego jednego słowa, które w oryginale brzmi timszol. Bo nikt nie może mieć wątpliwości, że w całej powieści tylko o to mu chodziło.
Księga Rodzaju rozdz. 4, werset 7.
 "Halo im-tejtiw se'et wejim lo tejtiw lapetach chatat rowets we'elecha teszukato we'atah timszol-bo".
Biblia Tysiąclecia tłumaczy ten werset:
„(…) jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować”. *


Możesz. Możesz panować. W konsekwencji: Możesz nie... - Mam wybór. Wolną wolę. Do mnie należy decyzja, co zrobię. Uczy się nas tego od początku, mówi się nam o tym; będąc małymi dziećmi klepiemy niezrozumiałe akty i prawdy wiary i dorastamy z tą wiedzą, jednak w tym kontekście wygląda to zupełnie inaczej. Wygląda i znaczy tyle, co kwintesencja wolnej woli z... równoczesnym ograniczeniem wolności poprzez raz podjętą decyzję. Jak w tej opowieści starego mędrca hinduskiego o tym, by stanąć na jednej nodze. Jakże to inaczej brzmi od słów "masz", "będziesz".
Na ośmiuset czterdziestu ośmiu stronach genialnie skonstruowanej powieści, napisanej prostym i zrozumiałym, acz pięknym językiem, znalazłam to, co powinno być elementarnym pojęciem i wiedzą człowieka wierzącego, a jednak, z uwagi na to jedno krótkie słowo nie było tak elementarne i zrozumiałe.
Dopiero na koniec największa niespodzianka dla czytelnika. Zamykające powieść słowo Timszel! okraszone krótkim zdaniem: Oczy mu się zamknęły i zasnął. - dopiero wtedy pozwala czytelnikowi rozpocząć niekończące się rozmyślania nad możliwościami tego, co może.


* Za stroną internetową THE 614TH COMMANDMENT SOCIETY.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz