MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 lutego 2013

Druga strona medalu

Przepisy ministerialne wyraźnie instruują jak należy zorganizować wypoczynek dzieci i młodzieży, kto może być organizatorem, jakie wymagania musi spełniać kadra kierownicza i wychowawcza oraz obiekt. Dodatkowo obiekty są kwalifikowane i bez "klepniętej" pieczątki (obecnie przez Straż Pożarną) obiekt nie może być dopuszczony. Jest cały szereg instytucji kontrolnych mających uprawnienia do skontrolowania placówki i formy wypoczynku, z nałożeniem mandatów dla odpowiednich pracowników włącznie, nawet jeżeli ci pracują na umowę wolontariacką.
Zgłoszenie wypoczynku do kuratorium, a każda oficjalnie organizowana forma wypoczynku musi być zgłoszona, to niekończące się ceregiele i prawdziwy majstersztyk biurokracji mnożącej stosy papierów, papierków, pozwoleń, zezwoleń, uprawnień, dokumentów itd. itp. złożonych w formie elektronicznej (mailowo i na CD) oraz papierowej. Każdorazowo zakładane jest subkonto bankowe i takie tam. Kierownik wypoczynku i wychowawcy podpisują niezliczone ilości oświadczeń i zobowiązań, a także deklarują się do odpowiedzialności a to za życie i zdrowie dzieci, a to finansowej i znów itd. itp.
Nie wnikając głęboko w temat, każdy człowiek przy zdrowych zmysłach dla własnego dobra nie powinien angażować się w organizowanie wypoczynku dzieci i młodzieży, bo grozi to więzieniem.
Dodatkowo, my instruktorzy harcerscy, organizując wypoczynek dla harcerzy robimy to na umowach o pracy w wolontariaccie. To już naprawdę poważne kuku na muniu.
Kiedy wypoczynek się odbędzie cały biurokratyczny korowód zaczyna się na nowo a w zasadzie trzeba odkręcić mocno zakręconą sprężynę. I dawaj od nowa. Dzieciom zdąży się zmyć opalenizna, znikną wszystkie siniaki i zadrapania, matki wypiorą i wymyją dzieci na dziesiątą stronę, że my - obozowi wychowawcy  nie poznalibyśmy "naszych" dzieci po takich zabiegach, a my dalej w papierach sprawozdawczych. Na koniec zarzekamy się, że to już był naprawdę ostatni raz, bo przecież ledwo uszliśmy z życiem przed potopem dokumentów, ale dostajemy dyplom od szefa, który wieszamy sobie w widocznym miejscu aż... do następnego roku albo "co gorsza" sezonu ;).

ZHP jest naprawdę organizacją godną zaufania. 100-letnia tradycja i wkład organizacji w wychowanie młodego pokolenia jest nie do podważenia i nie do podbicia na - brzydko mówiąc - rynku wypoczynku dzieci i młodzieży. Bo właśnie słowa: rynek, ekonomia itp. są najmniej znaczące w naszej instruktorskiej pracy. Nie chcę by zabrzmiało to jak hasło reklamowe, czy wyborcze, ale dla nas naprawdę liczy się młody człowiek i z wielkim upodobaniem zaszczepiamy w nim wszystkie wartości, które przysłużą się jemu samemu, innym ludziom i światu.
Poza tym, programowym założeniem harcerstwa jest ciągłość pracy wychowawczej. Na obóz jadą dzieci sprawdzone w różnych warunkach, poznane niejednokrotnie od podszewki. Do grupy dzieci tzw. "wyrobionych" harcersko dobiera się grupkę dzieci niezrzeszonych, które szybko nabierają maniery obozowego drylu. Choć organizujemy też wypoczynek tylko dla dzieci, które nie są i nigdy nie były harcerzami. Wtedy początki są o wiele trudniejsze niż na obozie harcerskim i dopiero kiedy dobrze poznamy możliwości uczestników zaczynamy stopniować atrakcje programowe. Wyznajemy zasadę, że nie ruszamy się z miejsca dopóki nie nauczymy uczestników karności i nie poznamy ich możliwości fizycznych i psychicznych. W tym czasie realizujemy program, który ma pomóc zintegrować się uczestnikom, zagospodarować na miejscu, by poczuć się jak w domu i stworzyć więzi (jak w "Małym Księciu").
Prócz tego ciągłość wychowawcza polega również na tym, że młodzi uczą się przy doświadczonych instruktorach. Ja od 17. roku życia pobierałam nauki u mistrzów, których u nas nazywa się harcmistrzami.

Nie twierdzę, że ZHP ma jedyną receptę na udany, odpowiedzialny i bezpieczny wypoczynek dla dzieci i młodzieży; daleka jestem od tego. Jednak dobrze by było, gdyby rodzice wysyłający swoje dzieci na jakąkolwiek formę wypoczynku letniego czy zimowego, przede wszystkim sprawdzili w internecie, czy jest ona zgłoszona w Kuratorium Oświaty wskazanym dla miejsca siedziby organizatora. Niech pytają organizatora o doświadczenie wychowawców w pracy z dziećmi i młodzieżą, niech domagają się ludzi sprawdzonych w tej roli. (Ministerialne zarządzenie zezwala, by wychowawcą był człowiek pełnoletni po kursie wychowawcy kolonijnego. Kurs trwa jeden weekend(!). Wtedy będą mieli 100 % pewności, że organizator wypoczynku jest profesjonalistą godnym powierzenia w jego ręce największego skarbu jaki mają - własnego dziecka.
A ze skarbem jak ze skarbem - wydaje się szarą rzeczywistością, dopóki go nie utracimy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz