MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 czerwca 2013

VII Spotkania Muzyczne w Dobczycach - rzecz o przyjaźni

Nikt nawet nie liczył na to, że nad ziemią, na której mieliśmy spędzić weekend, zamknie się dziura w niebie i choć na moment przestanie padać. Prognozy pogody nie pozostawiały żadnych złudzeń. Tymczasem pogoda była idealna, polało jedynie w noc szantową. No, ale skoro szanty, to żeby tak całkiem bez wody, to nawet ja uważam, że nie wypada.
Prócz pogody, sprzyjającą okolicznością niezależną od czynnika ludzkiego była i ta, że moje kolano skręciło się dopiero następnego dnia po skończonych Spotkaniach. Gdyby skręciło się wcześniej, sprawiłoby nam nieco kłopotu, choć mnie pewnie zaoszczędziłoby nadmiernego bólu. Mogło się np. skręcić, gdy szłyśmy z Paseczkiem na górę zamkową zwiedzać ruiny, których ostatecznie nie zwiedziłyśmy i miniaturowy skansen. Skansen w Dobczycach szczyci się pewną osobliwością - jedna z chałup urządzona i poświęcona jest w całości obrzędom i obyczajom pogrzebowym z XVIII i XIX w. Z wielkim zainteresowaniem oglądałyśmy eksponaty i czytałyśmy wszystkie opisy, ze szczególnym naciskiem na przypis o tym, kto może stać się potencjalnym upiorem. Już kiedyś byłam w tym maleńkim, uroczym skanseniku i z wielką chęcią do niego wróciłam, ponieważ wart jest powrotu. Tak samo, jak powrotu warte są zawsze Spotkania Muzyczne. W tym roku na Spotkania przyjechało ok. 80 osób. Ale nas było mało. Sama bardzo nie chciałam jechać z powodów znanych naokół i być może na przekór niechceniu było tak, że znowu bardzo chcę, żeby za rok było już. Jak najprędzej.
Słowa, które już kiedyś były wyśpiewane, zabrzmiały na nowo. Mocno i boleśnie. Chwilami tragicznie. Najbardziej sentymentalnie i szczęśliwie. Przywiodły na myśl dni, które minęły i które dopiero miną. Pozwalały kąpać się w sławie chwili, która trwała. Grały na długich promieniach wieczornego słońca.
I milczenie, które najbardziej scala i pozwala usłyszeć najważniejsze.
Dotyk dłoni, ten co się zabłąkał w geście i tamten niezagubiony.
Spojrzenia, które przenikają na wskroś.
Radość i wesele rozlane w przestrzeni.
Bliskość na drodze do gwiazd.

Gdyby tak ścisnąć do kupy wcześniejszych VI Spotkań Muzycznych, nie miałyby mocy dorosnąć do pięt tym, które właśnie były. Może to na tych wcześniejszych obecne urosły? Wzrastały zapewne przez dziesiątki lat, bo na tyle dziesiątek na ile liczy się historię CISOWCÓW, na tyle należy rozłożyć wszystkie odczucia, pomnożyć przez każdego człowieka, dodać liczbę wspólnie przeżytych przygód spotęgowaną przez czynnik emocji i wynik przedstawić jako wypadkową prędkości i radości życia upływającego razem i osobno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz