Byłam w Krakowie. Skręciłam nogę w kolanie. Daleko od domu, lata świetlne od tramwaju... Odkryłam nowe galaktyki w drodze powrotnej na dworzec autobusowy. A gdzie tam w drodze powrotnej?! Jeszcze byłam w drodze tam. Kiedy usiłowałam stawiać kroki wszyscy oglądali się za mną ze współczuciem. Wybrałam numer do Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem i ryczałam do telefonu, a łzy tryskały mi z oczu jak z fontanny. Nie mogłam stanąć na nodze i nie miałam pomysłu, co mogę zrobić, a ból pozwolił mi łaskawie odkryć te nowe galaktyki.
Kiedy się ma nogi, które nie bolą, nawet do głowy nie przyjdzie, jak wielką odległością jest "kilka kroków", jaka przepaść jest w tramwaju pomiędzy schodami a ziemią i ile nierówności jest na prostej drodze.
- No to nie wyjdę na Rysy w tym roku - powiedziałam w gabinecie u lekarza (w Krynicy) do Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem.
- A dlaczego nie? - zapytał zdziwiony doktor ("nasz" doktor).
Bo czuję w kolanach od początku tego sezonu, że w tym roku żadnego szczytu nie zdobędę. Chociaż nikt mi nie chce wierzyć. Doktor zapisał mi więc dawkę optymizmu w tabletkach i kazał brać dwa razy dziennie. Noga wylądowała w ortezie. Optymizm w tabletkach ma dużą moc. Ból skręconego kolana jest nie do uśmierzenia. Wieczorem Sergiusz przysłał radosną wiadomość. Skakałam z radości. W myślach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz