Jeden z programów do tworzenia grafiki komputerowej opanowałam na poziomie zadowalającym... mnie. Skoro niegdyś podjęłam decyzję, że w tej dziedzinie sama sobie będę sterem, okrętem i marynarzem, więc sama musiałam postawić sobie pułap opanowania programu. Jestem bardzo wymagająca wobec siebie, więc pewnie to wysoki pułap ;). Niektórych rzeczy żadną miarą pojąć nie mogę, ale z kilkumiesięcznego doświadczenia wiem, że wiedza, która w chwili przyswajania zdaje mi się czarną magią, z czasem staje się jasna i prosta. Działa to pewnie na zasadzie prostości rogala i ciemności pod latarnią. Mam świadomość, że wiele z moich prac graficznych, no dobra, prawie wszystkie, są toporne. Tak naprawdę sama dla siebie mam ze trzy do pięciu prac sztandarowych, z których jestem dumna, jednak jest człowiek, który daje mi zlecenia na tworzenie tej topornej grafiki komputerowej i potem to jeszcze publikuje :). Na usprawiedliwienie mam przykry fakt, który opiera się na posiadaniu nowej wersji programu, a instrukcji do jego dużo starszej wersji. Porównując, można powiedzieć, że ktoś uczy się prać w pralce automatycznej z instrukcją do "Frani".
Co najważniejsze, poznałam mechanizmy działania programu i potrafię je wykorzystywać do uzyskania odpowiednich efektów. Skoro już zaczęłam pewnie poruszać się w programie, od którego zaczęłam moją naukę, postanowiłam sięgnąć do giganta w dziedzinie grafiki www. Pierwszy raz był... jak każdy pierwszy raz. Po nim nie otwierałam giganta przez kilka tygodni. Jednak program, który opanowałam w stopniu zadowalającym (mnie), choć posiada rekomendacje mówiące, że praktycznie nie ustępuje gigantowi, ma swoje ograniczenia, których jestem świadoma (chyba, że już żadną miarą nie potrafię z tej instrukcji od pralki wirnikowej przeprowadzić żadnej syntezy na pranie w automacie). Przy czym na pierwszy plan wysuwają się moje własne ograniczenia pojmowania ;).
Po kilku tygodniach, czy to z nudów, czy niechęci wykonywania innych czynności, czy też z powodu uczucia męczącego i drążącego mnie od środka znów otworzyłam giganta. Spędziłam wiele godzin, które uleciały jakby mimochodem, przeszły obok mnie. Ale warto było, ponieważ okazało się, że gigant jest prosty, niemal jak rogal, i ma zdecydowanie więcej możliwości, oj zdecydowanie (!) niż program, który opanowałam w stopniu zadowalającym (mnie). Do tego wszystkiego znalazłam samouczki wideo, które nadały nauce tempa rakiety kosmicznej.
Cieszę się jak dziecko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz