- Babciu, wstałam o tej porze! - tym razem tak Maleńka Wnuczka przywitała dzień, oznajmiając co miała do oznajmienia radosnym głosem.
Spojrzałam na zegarek, by dokładnie wiedzieć, jaka to pora. Oj! Stanowczo zbyt wczesna jak dla mnie, dlatego namówiłam ją, by położyła się obok i poleżała z nami trochę. Musiałam przysnąć nieprzyzwyczajona do czuwania, bo Maleńka Wnuczka, gdy na nią spojrzałam następnym razem miała twarz, jakby była wodzem plemienia Uka-Buka i wybierała się na wojnę. Kiedy Ojciec Moich Wnucząt zapytał ją, czym się pomalowała i dlaczego, odpowiedziała:
- Tym z koszyczka mamusi. Bo chciałam być piękną kobietą. Taką piękną jak ciocia Gabrysia.
- Piękną kobietą będziesz wtedy, kiedy będziesz miała swoje dzieci, ciągle ci to powtarzam - powiedział mąż mamusi Maleńkiej Wnuczki.
- Babciu, a ty jesteś dziewczyną tak jak ja - zmieniła temat zwracając się do mnie.
- Tak - odpowiedziałam z rozpędu, po czym po chwili zastanowienia dodałam - może prędzej kobietą.- - Kobietą to jest moja mamusia - odpowiedziała mi zdecydowanie.
- A ja? - zapytałam pełna oczekiwania.
- Jesteś po prostu babcią. Samą.
- Babciu, babciu! Musisz mieć coś na głowę, bo idziemy na spacer a bardzo słońce świeci i będzie ci prażyło w głowę - powiedziała rozentuzjazmowana i natychmiast naciągnęła mi chusteczkę na głowę.
Wędrowaliśmy raz w słońcu, raz w cieniu. Kiedyśmy tylko pojawiali się na odsłoniętej polanie, Maleńka Wnuczka krzyczała:
- Muszę do cienia! Nie lubię słońca! Nie lubię jak mnie praży! - I natychmiast usuwała się w cieniste skrawki drogi.
W tym momencie pomyślałam sobie: jakie to proste?! Oznajmiła stanowczym, zdecydowanym głosem wszem i wobec, że nie lubi słońca. Ja całe życie tłumaczę grzecznie każdemu, dlaczego zmykam do cienia, a i tak spotykam się z niezrozumieniem i wciąż słyszę o dziwactwach itp. Do tej pory zdawało mi się, że jestem jedyną taką osobą na świecie, która stroni od słońca. Podobnie było z butami. Lubię chodzić w wygodnych butach. Wygodne buty, to sportowe buty. Żadne eleganckie na obcasie - nic w tym stylu! I nic tylko wieczne wyrzuty ze strony najbliższych, niektórych znajomych, ubolewające spojrzenia obcych. I dopiero papież Franciszek ze swoimi zwykłymi butami do papieskich białych szat stał się dla mnie jak as w rękawie, jak nieodparty argument, jak potwierdzenie prawa do wolności wyboru noszonego obuwia. Dobrze, że mam też Maleńką Wnuczkę, która przypomina mi o tym, co naturalne i zwraca uwagę na to, co oczywiste.
- Wiesz babciu, te kwiaty zerwałam dla mojej mamusi. Bo ona jest romantyczna - powiedziała dzierżąc naręcze mleczy.
- Co to znaczy romantyczna? - zapytałam dla pewności.
- To znaczy, że ja ją kocham, a ona mnie kocha. I tak nam miło, bo się razem kochamy.
Romantyczność w głównym zarysie - pomyślałam. - Ona wszystko wie. Czy to intuicja, czy wiedza? - snułam rozważania.
Maleńka Wnuczka jest w jakiś szczególny sposób zaprogramowana na optymizmi radość. Przy tym ma niebywałą wrażliwość.
Chciałoby się westchnąć: - Boże daj jej w życiu samych dobrych ludzi na wszystkich drogach. Niech spadnie na planetę, na której pustyni spotka pilota.
Nie lubię chwil rozstania z Maleńką Wnuczką. Nie dość, że moje serce samo z siebie pęka, to jeszcze ten widok odmalowującego się smutku na jej twarzy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz