MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 stycznia 2013

Dopieszczony pacjent

Na drzwiach gabinetu neurologa dziecięcego wisi tabliczka z informacją, że długość przyjęcia zależy od indywidualnego przypadku danego pacjenta i dlatego nie należy się denerwować, ani też robić uwag. Jeden pacjent był dzisiaj w gabinecie 2,5 godziny. Zanim za nami zamknęły się drzwi, musiałyśmy z Dużą Małą Dziewczynką odczekać w poczekalni ponad 3 godziny. Nasz czas trwał godzinę i kwadrans, choć wyraźnie widać było, że pani doktor już się spieszy, gdyż dawno minął limit wyznaczony godzinami przyjęć, a po nas było jeszcze dwóch pacjentów.
Pani doktor ma w zwyczaju mówić, że musi każdego pacjenta dopieścić. Faktycznie podchodzi holistycznie do zagadnienia, jakim jest chory człowiek, a nie tylko do wybranego problemu, jak większość lekarzy specjalistów. Przy czym nie byłyśmy w szpitalu w Leśnej Górze, a w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. Cała wyprawa, od momentu wyjścia z domu, do powrotu trwała 10 godzin. I pomimo wspaniałych warunków panujących w poradni, począwszy od lokalowych, na komforcie psychicznym kończąc, pomimo tego, że poczułyśmy się naprawdę obie dopieszczone - matka i dziecko - te 10 godzin, to zmarnowany czas. Ponieważ wyszłyśmy od lekarza ze skierowaniem na oddział, do diagnostyki klinicznej, bo w warunkach ambulatoryjnych i tak niewiele można zrobić.
A skierowanie na oddział mam od kilku tygodni, tylko, jak mi powiedziano w innym szpitalu specjalistycznym, skutecznie mnie odstraszając od użycia bumagi, skierowanie nie napisane przez neurologa, to jakby kowal do okulisty kierował...

No to zmarnowany ten czas, czy nie???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz