Czarna noc, cisza, stanica śpi, tylko wiatr wolno porusza czubkami drzew. Na bielszej wstążce drogi ginie siedem czarnych postaci. Sabat POCISKÓW. Na niezapalony stos rzucamy szkołę i WOP. Zemsta, zemsta... Postacie tańczą wokół stosu - sześć czarownic i jeden czarownic. To my - Ulka, Natka, Monika, Gośka, Agata, Dorota i Marek - filharmonia. Nasza specjalność - piosenka harcerska stara i nowa. Jeszcze trzy pociski są wolne, ale widoki na nowych czarowniców już mamy.
POCISKI 12.09.1982 r. RELANIUM 1/83
Cokolwiek pisałam do tej pory o moim życiu w harcerskim mundurze, wszystkie wydarzenia i miejsca, które przedstawiłam wyszły z mroków niepamięci. Tylko ludzie są teraźniejszością, misternie zbudowaną z tamtych zdarzeń i wspomnień. Jest jednak jedno miejsce, które nigdy nie stało się przeszłością ani wspomnieniem. To Stanica Harcerska w Kosarzyskach. Stara, poczciwa, drewniana, wybudowana tak dawno temu, że najstarsi górale nie pamiętają, kiedy. Choć tak naprawdę, to w Kosarzyskach żyje jeszcze człowiek, który będąc 14- latkiem pomagał przy pracach stolarskich, budowlanych i ciesielskich podczas stawiania Stanicy. Stanicę oddano harcerskiej braci do użytku w roku 1926 - tak przynajmniej głosi napis na belce podtrzymującej powałę w świetlicy, choć dokumenty mówią o roku 1928. To w jakim wieku ten człowiek jest dzisiaj, skoro podczas budowania Stanicy miał lat 14?
Stanica jest dla mnie domem wciąż i nieprzerwanie. Takim prawdziwym domem, posiadającym duszę i własną osobowość. Posiadającym klimat i odpowiednią atmosferę. Domem, za którym tęskni się i wraca doń w nieskończoność, jakby czekała w nim matka z serdecznym bochnem gorącego chleba. Wnętrze tego domu nieprzerwanie tętni wydarzeniami dziejącymi się w teraźniejszości, jak i tymi, które bliżej lub dalej naszych czasów przeszły. Głosy osób, które kiedykolwiek w przeszłości przekroczyły próg tego niezwykłego domu wciąż żywo rozbrzmiewają, splatając się z głosami dzieci i starszych, przybyłymi dopiero w przyszłości, wspólnie tworząc historię i opowieść, którą dom ma do przekazania uważnym słuchaczom. Wszystko, co dzieje się się w Stanicy w jakimkolwiek czasie zaszeregowanym do przeszłości, teraźniejszości, czy przyszłości, która się wydarzyła, jest tak transcendentalnym przeżyciem, że lepiej w nie nie wnikać postronnemu obserwatorowi. W Stanicy dzieją się dzieje sądeckiego harcerstwa. W Stanicy dzieją się dzieje niejednego człowieka. W Stanicy wreszcie, dzieją się dzieje tego wszystkiego, co ludziom kojarzy się z ich tożsamością. Pod dachem tego domu bywają największe radości życia. Ale nierzadko goszczą też smutki, które, pomimo, że się trafiają, potrafią zbudować w człowieku moc i potęgę. Rozpalają się miłości, trwające latami, które czasem dają dym, czasami piękny ogień. Pod dachem tego domu serca młodych ludzi stają się zarzewiem wielkich postanowień, które nierzadko potrafią zamienić się w czyn. Tu rodzą się pieśni śpiewane potem w różnych zakątkach naszego kraju, a melodia zakorzeniona na Szerokiej Polanie, snując się dymami ognisk i mgłami, powraca w to miejsce z najdalszych krańców, bo ona też czuje się tu jak w domu. Pod dachem tego domu, pod niebem tego świata jest czas i miejsce na najwznioślejsze myśli kierowane ku nieskończoności boskiego stworzenia i tworzenia, które wciąż tworzy się, każdemu od nowa. Tu dzień zaczyna się najszczerszą modlitwą, a kończy dziękczynieniem. Bo Bóg musiał to miejsce szczególnie upodobać, skoro ofiarował je młodym ludziom, by mogli wzrastać do najpiękniejszego człowieczeństwa.
Przed biwakiem w Kosarzyskach
Nikt nie wiedział o PoCISkach
Tu się nasza brać zebrała
Odtąd razem być już chciała
Hej, dziesięć PoCISków
Dziesięć wesołych, nieznośnych pysków
Hej dziesięć PoCISków
Dziesięć wesołych, nieznośnych pysków
Hej dziesięć PoCISków, hej...
słowa i melodia: Monika Kierczyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz