MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 stycznia 2011

Mieszkam dwie bajki stąd

Spotkałam wczoraj w mojej pracy małego chłopca. Dawno nie spotkałam żadnego Filipa, dlatego bardzo ucieszyłam się z tego spotkania. Filip ma 7 lat, a gdy spytałam go, czy z daleka przyjechał na swoje ferie zimowe, to odpowiedział:
- "Nie wiem, czy to jest daleko, ale zdążyłem oglądnąć w telewizorze w samochodzie tylko dwie bajki..."
Pamiętam, jak bratanek Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem w dzieciństwie mówił, że jego ciocia mieszka "za górami, za lasami, hen...", ale bratanek był dzieckiem gór, to i filozofię góralską miał we krwi. Natomiast spotkany wczoraj Filip nie pamiętał nazwy miejscowości, z której pochodzi. Wiedział, że na pewno nie mieszka w Krakowie, ani na Śląsku. No i ta odległość dwóch bajek...
A ja jadąc do mojej pracy na spotkanie z Filipem z pewnością dotarłam do innej bajki, niż ta, która jest moją codziennością. Kiedy samochód znalazł się na Krzyżówce - swoją drogą, dlaczego mówi się "na Krzyżówce" skoro Krzyżówka jest nazwą miejscowości? - na drodze, trawersującej stok góry, za którą już zaraz, za kilka scen z bajki jest Krynica-Zdrój, to w dolinie poniżej rozpościerały się zmrożone mgły, których koloru nie znalazłby w palecie barw swojej wyobraźni pewnie i sam Nikifor Krynicki. Ponad mgłami świeciło słońce, niebo miało niezwykłą głębię i gdyby nie czucie mocnego przywierania auta do drogi, miałoby się wrażenie, że ta lazurowo-szafirowa głębia nieba wciąga podróżujących, jak niegdyś pewną małą dziewczynkę trąba powietrzna wciągnęła do Krainy Oz. Jednak kiedy minęło kilka chwil, auto pokonało pewną odległość, a w bajce upłynął czas zapewne wiele dłuższy, zmieniła się sceneria i tło. Powietrze stało się nieprzeniknioną zamarzniętą mgłą. Zniknęło światło słońca, niebo gdzieś się zatraciło, a gałęzie i korony drzew uginały się od szadzi, która zamieniała świat w rzeczywistość jak z bajki Andersena, tej o Królowej Śniegu. Wokół było aż ciężko od zamarzniętych cząstek mgły, co dawało wrażenie jakby powietrze było zadymione, zakurzone, popielato-mroźnym dymem. Okolica stała się bardzo nieprzyjemna, wręcz straszna. Wiało lękiem lasu czarownic i strzyg i tak było niemal do samego końca drogi, na której spotkałam Filipa, który, by się ze mną spotkać, pokonał odległość nie krótszą, nie dłuższą, a na dwie bajki...

Zdjęcie zapożyczyłam, za to własnoręcznie dostosowałam...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz