MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 stycznia 2011

Długa droga do odnalezienie siebie

Ciężko było mi odnaleźć siebie w całkiem nowej rzeczywistości. Przeprowadzką do innego miasta oderwana zostałam od wszystkiego, co znałam, od wszystkiego, co dawało poczucie bezpieczeństwa i  przynależności do miejsca i ludzi. Musiałam poszukiwać nowych dróg, nowych towarzyszy, nowego świata wreszcie. Może w Moim Mieście poszukiwanie nowych dróg wyglądałoby podobnie, bo przecież dorastając stawałam się całkiem nowym człowiekiem, ale... Ale pozostanie na zawsze. Bo nigdy nie będę wiedziała kim stałabym się, gdyby 1975 roku mapa polityczna naszego kraju nie została poszatkowana na 49 województw.
Niestety, zawsze należałam do gatunku ludzi, którzy potrzebują towarzystwa innych, jak ryba wody, orzeł przestworzy, kozica skał. Dopiero całkiem niedawne doświadczenia sprawiły, że wyraziłam życzenie: "obym już nigdy na swej drodze nie spotkała człowieka". Zbyt dużo bólu, by go przywoływać, ale też i niezmierna radość, że otwarły się me oczy.
Ten mój pęd do towarzystwa ludzi, wszystkie okoliczności przeszłego życia, między innymi zapewne odwiedziny Aniołów - Skrzydlatych Wysłanników Nieba, niezliczone wyprawy Wszystkimi Drogami Mojego Dzieciństwa i wpływ towarzyszy tych wypraw, oddziaływanie domu rodzinnego, intuicyjna wiara w bezmierną, wszechogarniającą miłość Najwyższego, skierowały moje kroki w krainy, które pozwoliły mi na zawsze odnaleźć swoje miejsce w świecie. Na zawsze, bo do tej pory. Nie znam dzisiaj innego zawsze w moim życiu. Choć kiedyś działy się rzeczy, które zdawały się trwać wiecznie. Jednak te minęły, pozwalając mi wyjść z nich zbudowaną mocą odprowadzenia rodziców ku prawdziwemu życiu.
Ale ileż to wtedy czasu upłynęło, zanim odnalazłam to cudowne miejsce? Ile doświadczeń w życiu, odkrywania nowych ludzi, poznawania nowych ścieżek, poszukiwań? Ile doświadczania wzlotów i upadków, radości i smutków, zwycięstw i przegranych, nadziei i beznadziei? Ile pór roku minęło, podczas których ziemia najpierw rodziła plony, by niebawem zasnąć, skuta lodem? Ile zeszytów, tomów pisanych od najwcześniejszych lat pamiętników, urosło  w stos uchwyconych chwil? Wydaje mi się, że nazbyt wiele. Warto jednak było przeżyć każdy dzień mojego życia ze wszystkimi wydarzeniami, które niósł, by dotrzeć do miejsca, gdzie... do miejsca, w którym... tego się nie da teraz napisać. Aby oddać wartość tego miejsca, które było startem w moją przyszłość, czyli teraźniejszość, trzeba mi będzie wiele wieczorów i nocy spędzić przy klawiaturze komputera i z pokorą, ale i nadzieją prosić, bym otrzymanych talentów nie zakopała znów, gdzieś głęboko, przez roztargnienie, czy rzekomą przebiegłość,  skrywając przed złodziejami, albo i własną niemocą. Zapewne miejsca tego nie da się zmierzyć żadną strukturą, którą zazwyczaj mierzy, czy określa się miejsca. Ono jest bytem. Ono jest drogą i rzeką, morzem i oceanem, podążaniem i pragnieniem. Zarazem spełnieniem.

"... niech się spełni wszystko:
żeby jutro było słońce,
ptak mógł w gniazdo wrócić,
żeby wierzba nie płakała,
przestała się smucić."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz