Przed podróżą na Wyspę BulaGula-GulaBula
MOTTO
"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")
Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Podróże z Maleńką Wnuczką
Na Wyspie BulaGula-GulaBula ląduje się całkiem zwyczajnie. Wystarczy tylko nieco przychylić ramiona, posterować ciałem jak podczas jazdy na sankach i już - sfruwa się z nieba jak ptak przysiadający na ziemi w bezpiecznym miejscu. Przez chwilę miałam wrażenie, że siądziemy na wodzie, ja i moja Maleńka Wnuczka, z którą odkryłyśmy niedawno całkiem nowy ląd i nazwałyśmy go Wyspą BulaGula-GulaBula. Przysiadłyśmy jednak nie na wodzie a na miękkim i puszystym piasku, takim, jakiego nie znajdziesz na żadnym lądzie realnego świata. Piasek był jak puch, miało się wrażenie, że wszystkie kołdry i poduszki w naszym domu uwolniły swoje puszki wydarte z pierza zręcznymi rękami kobiet z rodziny mojej Maleńkiej Wnuczki. Ależ tego było! Woda delikatnymi falami przypływała i odpływała leniwie, dotykając nieśmiało naszych stóp, gdy stałyśmy przy brzegu, rozkoszując się miękkością i delikatnością puszystego piasku Wysp BulaGula-GulaBula. Była jak koktajl truskawkowy z różową pianką, którą chciało się innym zmysłem skosztować, niż tylko dotykiem bosych stóp. Była różowa, bo odbijała w swym spokojnym lustrze niebo wyściełane niezliczoną ilością motyli o różowo-liliowych skrzydłach, które w pięknym tańcu witały nas na dziewiczej Wyspie. Machając skrzydełkami, grały melodię tak cudną i ckliwą, że żaden z ziemskich kompozytorów, choćby największych, w swoich marzeniach o muzyce, takiej nie słyszał. Aż chciało się zatopić w różowo-białej kresce wyznaczonej zetknięciem się pian morskich z puszystą plażą Wyspy BulaGula-GulaBula. Ponieważ moja Maleńka Wnuczka, oraz ja - jej Babcia, mogłyśmy robić dosłownie wszystko, co chciałyśmy robić, więc położyłyśmy się tak, by głowy i ramiona spoczywały w miękkości puszystego piachu plaży, zaś by nasze nogi miały możliwość nurzania się w pienistym różu Koktajlowego Morza, bo przecież morze, które stykało się z Wyspą nie mogło nazywać się inaczej. Tak było przyjemnie, tak miło, tak pachnąco, grająco, uspokajająco, że z wielkiej radości, iż możemy robić dosłownie wszystko co chcemy: zasnęłyśmy, choć moja Maleńka Wnuczka właśnie ze snem walczyła, zanim zabrałam ją w kolejną podróż na Wyspę BulaGula-GulaBula.
Przed podróżą na Wyspę BulaGula-GulaBula
Przed podróżą na Wyspę BulaGula-GulaBula
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz