Niedawno, całkiem przez przypadek, odkryłam nieodkryty dotąd ląd. Zostałam sama z moją Maleńką Wnuczką. Ani ja jej, ani ona mnie za bardzo nie znała. Przyszło nam wybrać się w daleki świat, w miejsce gdzie jawa zamienia się w sen i to w dodatku w najciekawszym momencie dnia. Była chwila załamania i nie umiem powiedzieć, która z nas była bardziej załamana. No, bo z perspektywy Maleńkiej Wnuczki, która została sama z Prawie Obcą Babcią i właśnie ma ochotę zdobywać nowe umiejętności i posiąść tajemną wiedzę, co w której kuchennej szafce się znajduje, a tu ta Prawie Obca Babcia stwierdza nie wiedzieć czemu, że czas na południową drzemkę lepszy niźli na odkrywanie babcinej kuchni - to rodzi bunt. A Prawie Obca Babcia? Co ma zrobić trzymając w ramionach rozpaczliwie płaczącą Maleńką Wnuczkę, która jest wprawdzie jej wnuczką, ale nie tuli się z ufnością w babcine ramiona, bo na co dzień mieszka tak daleko, że babcine ręce nie sięgają i nie zdążyły wyrobić nawyku bezpiecznego chronienia się w nich? Dla małego odkrywcy, którym pamiętamy, jest przecież Maleńka Wnuczka, Prawie Obca Babcia szybko musiała znaleźć temat zastępczy i kołysząc wytrwale w ramionach wijącą się Maleńką Wnuczkę, wyruszyć w podróż, która nieoczekiwanie zakończyła się odkryciem nieodkrytego do tej pory lądu. Ląd nieodkryty to i nienazwany. Nie było czasu na zastanowienie i w mgnieniu oka trzeba było nadać nazwę nieodkrytemu lądowi. Najpierwsza nazwa jaka przyszła do głowy Prawie Obcej Babci to Wyspa BulaGula-GulaBula. Trzeba wyjaśnić, że najstarsza i najmłodsza kobieta w rodzinie podróżowały tam samolotem skonstruowanym naprędce z ramion Prawie Obcej Babci. Pilotka samolotu spokojnym, acz stanowczym głosem wciąż podawała komunikaty pasażerkom o położeniu i odległości do nieodkrytego i nienazwanego jeszcze wtedy lądu. Najpierw leciały więc nad morzem o nieskończonej skali błękitu i niezmierzonej linii horyzontu, w którym radośnie brykały całe rodziny delfinów, by w końcu zbliżyć się do promiennego i jarzącego słońca tak, że aż oczy trzeba było mrużyć, żeby to promienne i jarzące słońce do myśli przez oczy podróżniczek nie wskoczyło. Gdyby tak słońce wskoczyło do myśli podróżniczek, to myśli byłyby tak jasne, że budziłyby do działań wszelakich. I kiedy tak leciały i leciały, a słońce promieniało i jarzyło, a one, tzn. Maleńka Wnuczka i jej Prawie Obca Babcia mrużyły oczy a z daleka czuć i słychać już było nieodkryty i nienazwany ląd, to niespodziewanie przyszedł Sen, który unieruchomił Maleńką Wnuczkę w ramionach Prawie Obcej Babci. Sen był zbawienny, bo przyniósł całkowite oddanie i zaufanie, spokój i wyciszenie. Maleńka Wnuczka wtuliła się w ramiona Prawie Obcej Babci, które szybko z samolotu stały się na powrót babcinymi ramionami i uśmiechając się do marzeń - zapewne o nowoodkrytym i dopiero co nazwanym lądzie, na który odtąd będzie się z radością odkrywcy i podróżnika udawała, Maleńka Wnuczka zasnęła snem spokojnym. A Prawie Obca Babcia wiedziała już wtedy, bo poczuła, że od tej właśnie chwili stała się babcią, przed której ramionami Maleńka Wnuczka już nigdy nie będzie się wzbraniała.
Maleńka Wnuczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz