O tym, że Bóg Jest Miłością w sposób naturalny i oczywisty powiedział Nam Pan Organista, który przygotowywał Nas do Mszy pierwszokomunijnej w sali budynku katechetycznego, gdzie ćwiczył z nami kilkakrotnie scenariusz Mszy św. i uczył nas pieśni, a także mocno i na całe życie zaakcentował, jak należy wymawiać Modlitwę Pańską. Tyle razy ćwiczyliśmy pieśń "Bóg jest miłością", że nie można było sobie tego nie zapamiętać i nie dziwić się potem, gdy przypominano Nam jedną z prawd wiary, że Bóg jest Sędzią, choćby nawet Sędzią Sprawiedliwym. Ale że "za złe karze", to już nie mogło godzić się z wizerunkiem Miłości, którą tak obrazowo przedstawił Nam Pan Organista. Uczył Nas nawet jak mamy układać usta, gdy śpiewamy "Bóg jest Miłością", zachęcał do wydobycia głosu z serca. A jak głos może przejść dziecku chociażby przez gardło, już nie wspomnę o wydobyciu się prosto z serca, gdy wie, że będzie karane? Czyż nie jest przywilejem człowieka wzrastającego szukanie właściwych dróg, a przez to błądzenie, kluczenie, zrywanie z drzewa dobrego i złego? I za to miałby człowiek wzrastający zostać ukarany? Moja Najstarsza Córka w czasie, gdy była ledwo mówiącym brzdącem, powiedziała "Nie chcę takiej Bozi, co karze".
Chodziliśmy na Nabożeństwa Różańcowe, Nabożeństwa Majowe i Drogę Krzyżową. Ksiądz proboszcz, ten sam, który przygotowywał Naszego Papieża do I Komunii św. był już mocno zaawansowany wiekiem i pewnie stracił cierpliwość dla wiecznie kręcących się dzieciaków i przez pokrzykiwanie na nas, sprawił, że woleliśmy zejść mu z oczu pod boczny ołtarz Świętej Rodziny. Nieraz jednak klęczeliśmy przy balaskach oddzielających ołtarz od nawy głównej Kościoła. Były to czasy, kiedy kazania mówiono jeszcze z ambony.
Kiedy szłam do pierwszej w swoim życiu spowiedzi, byłam chora na zapalenie płuc. Pamiętam, że Moja Chrzestna Matka, zobligowała Mojego Chrzestnego Ojca do zawiezienie mnie do Kościoła samochodem. Nieliczni mieli wtedy samochody. Do nich należał Mój Chrzestny Ojciec. W czasie procesji na Boże Ciało też byłam chora. Moja Mama za nic nie chciała się zgodzić, abym w niej uczestniczyła. Ja natomiast za nic nie chciałam się zgodzić, abym w niej nie uczestniczyła. Prosto po procesji, w sukience pierwszokomunijnej z pustym koszyczkiem po kwiatach, których płatki rozsypywałam pod nogi goszczącej wtedy na ulicach Mojego Miasta Miłości, poszłam na zastrzyk do dyżurującego ośrodka zdrowia. Pamiętam jak niejednokrotnie Moja Mama na rękach niosła mnie chorą do Ośrodka Zdrowia, w poczekalni którego spędziłyśmy spory kawałek życia. Pamiętam pobyt w szpitalu w Nowej Hucie Mojej Mamy i mój w czasie Kiedy Ja Byłam Małą Dziewczynką, bo tylko tam był tzw. oddział dla matki z dzieckiem. Mnie robiono punkcję kręgosłupa, bo podejrzewano zapalenie opon mózgowych. Moja Mama zostawiła cały dom i pracę i pojechała by być przy mnie.
Kiedy na świat w Naszej Rodzinie przychodziło jakieś dziecko, to Moja Mama zanosiła położnicy do szpitala gotowane przez siebie rosoły, chodziła kąpać noworodka i uczyła pielęgnacji malucha.
Pamiętam wypadek jakiemu uległa Moja Babcia, który zaważył na sposobie naszego życia do końca czasu Kiedy Ja Byłam Małą Dziewczynką i mieszkałam w Moim Mieście. Wychodząc w niedzielne południe z Kościoła po Mszy św. Moja Babcia udała się w kierunku Naszego Domu, bo Moja Mama zaprosiła ją na obiad. Moja Babcia nie przyszła wtedy, za to Moja Mama odebrała telefon, że Moja Babcia jest w szpitalu. Złamała panewkę stawu biodrowego, a bojąc się o swoje ponoć słabe serce w czasie operacji, uprosiła Moją Mamę, aby wypisała ją ze szpitala na własne żądanie . Moja Mama nie podjęła tej decyzji sama, tylko ze Swoim Rodzeństwem, mimo to, to Moja Mama opiekowała się Moją Babcią chodząc do niej codziennie do domu, Moja Babcia mieszkała już wtedy w kamienicy za Kościołem, zanosząc jej obiady, myjąc ją, robiąc zakupy i wszystko inne, co należy zrobić przy leżącym chorym. Wiem, bo codziennie byłam z Moją Mamą po jej pracy u Mojej Babci.
Pomimo tego, że całą sobą czyniła tak, że nie można było mieć wątpliwości, to nigdy w życiu nie usłyszałam od Mojej Mamy, że Bóg jest Miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz