MOTTO
"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")
Łączna liczba wyświetleń
środa, 8 grudnia 2010
Nasza Wychowczyni (cykl: Anioły Mojego Dzieciństwa)
Nasza Wychowawczyni wraz z Naszą Klasą dostała trudny orzech do zgryzienia, w postaci programu eksperymentalnego z matematyki, którym prawdopodobnie miała przetestować program 10-latki, który usiłowano wdrożyć do naszego państwowego systemu oświaty. Ale nas dzieci to nie interesowało. Najważniejsze było, że dostaliśmy się do tak zwanej Klasy Eksperymentalnej. Była to klasa I a. Choć prawdę powiedziawszy mnie samej osobiście bardziej się rozchodziło o to, by chodzić do "Klasy i a". To Moja Koleżanka z Klasy robiła takie wielkie zamieszanie i halo z tej Klasy Eksperymentalnej. Pamiętam moje zniecierpliwienie graniczące z płaczem z powodu tego, że Moje Koleżanki i Koledzy z Przedszkola już dawno dostali wezwanie do szkoły, które w czasie Kiedy Ja Byłam Małą Dziewczynką przychodziło pocztą do domu i odbyli już swoje rozmowy kwalifikacyjne z Panem Dyrektorem, a w naszych drzwiach długo po tym nie pojawiała się jeszcze koperta z takim wezwaniem. W końcu nadeszła. Poszłam z Moją Mamą na pierwszą w moim życiu rozmowę kwalifikacyjną, która, z racji tego, że była pierwszą, miała największe znaczenie. Pamiętam wybuch śmiechu Pana Dyrektora, który znał Mojego Ojca, Którego w Tym Czasie Nazywaliśmy Tańcia, w momencie kiedy na zadane przez niego pytanie, jak ma na imię mój tata, odpowiedziałam prosto z mostu: "Kazek". Nie rozumiałam z czego się śmieje, ale gotowa byłam wybaczyć mu ten śmiech, którego najwidoczniej powodem byłam ja, byleby mi tylko szybko powiedział, czy dostałam się do wymarzonej Klasy I a. Powiedział, że tak. Mogłam więc wrócić do Przedszkola i cierpliwie, z pozostałymi szczęśliwcami, oczekiwać początku roku szkolnego i snuć wizje Naszej nauki w Klasie Eksperymentalnej. Samo pójście do szkoły stanowiło wielką nobilitację w środowisku osiedlowym, gdzie większość moich Koleżanek uczęszczała już do szkoły. Bo w takim środowisku dzieciarni i młodzieży było bez liku, każdy z innego rocznika, choć zdarzały się przypadki, że kilkoro z nas było w jednym wieku. Mój Straszy Brat miał swoje towarzystwo Kolegów, Którzy Byli Jeszcze Starsi od Mojego Starszego Brata. Moja Starsza Siostra koleżankowała się ze Starszą Siostrą Karzełka. Do mojego towarzystwa lewitowały Osoby Trochę Starsze Ode Mnie i Trochę Młodsze Ode Mnie. Toteż, Te Trochę Starsze Ode Mnie Osoby wyrobiły w nas taki prestiż bycia uczniem, czy uczennicą, że już nie mogliśmy doczekać się kiedy Nasi Rodzice kupią Nam tornistry z Elementarzem, białe meszty i chałaty.
Dwie rzeczy, prócz czytania i liczenia, których nauczyła mnie Moja Wychowawczyni, to przysłowia "Nie śmiej się dziatku z czyjegoś wypadku, dziatek się śmiał to samo miał", oraz "Nie rób drugiemu co tobie niemiłe" budząc we mnie mocne poczucie empatii, którym kieruję się w całym moim życiu i mimo, iż nie mam "uszu do słuchania" innych, potrafię "odczuwać" ich całą sobą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz