MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 listopada 2012

Odpowiednie proporcje

Z racji pracy z ludźmi, z dziećmi, często przeszukuję Internet w celu poszerzenia swej wiedzy z zagadnień psychologicznych. Mając na uwadze długość mojego życia, stosunkowo niedawno (samodzielnie) zmierzyłam się z problemem bycia DDA (Dorosłym Dzieckiem Alkoholika), albowiem problem ten doskwierał mi w relacjach z innymi ludźmi i w byciu w zgodzie z samą sobą. Ponieważ harcerstwo nauczyło mnie pracy nad sobą, myślę, że w sposób zadowalający poradziłam sobie z tą autoterapią. Najważniejsze w tym wszystkim jest moje samopoczucie i świadomość wyzwolenia się z kompleksów i uzależnień psychicznych w stopniu, który pozwala mi wytrzymać samej ze sobą. Bo jak powiedział mój, 7-letni wówczas syn ADHD-owiec, najtrudniej w takim przypadku właśnie jest wytrzymać z samym sobą.
Znalazłam niegdyś doskonałą stronę poświęconą zagadnieniom DDA i studiowałam ją zapamiętale. Niestety czyszcząc zakładki "ulubione" na internetowym pasku zadań, wyczyściłam adres strony. Ponieważ zgłębiłam temat, więc nie ubolewam zbytnio nad utratą możliwości dotarcia do tego portalu, ale dzisiaj chciałam sprawdzić pewien szczegół, gdyż chciałam mój dzisiejszy felieton oprzeć na wiedzy zdobytej poprzez indywidualne studia psychologiczne na bazie Internetu.
Istnieje teoria psychologiczna (i tu właśnie nie mam pewności, czy słowo teoria jest tym właściwym, dlatego chciałam wrócić do źródła), która mówi, że osobowość człowieka zbudowana jest w ten sposób, że w każdym z nas tkwi wewnętrzne dziecko, rodzic i nauczyciel. Znaczy to, że w każdym z nas jest odrobina siebie jako dziecka (swojego, czyli, że sami dla siebie jesteśmy dziećmi), siebie jako swojego rodzica (czyli, że sami dla siebie jesteśmy swoimi rodzicami) i siebie jako swojego nauczyciela (analogicznie jak do dziecka i rodzica).  Ważne w tym wszystkim jest, aby na każdym etapie życia proporcje dziecka-rodzica-nauczyciela były zachowane na odpowiednim poziomie.
Mając własne doświadczenie życiowe zbudowane z takiego, a nie innego dzieciństwa, z kontaktów i przebywania z innymi ludźmi, funkcjonowania w rodzinie i innych grupach społecznych oraz obserwowania wzrastających dzieci własnych i powierzonych, także obserwowania ludzi tu i ówdzie, a przede wszystkim siebie samej, podpisuję się pod tą teorią obiema rękami.
Kluczowe zdanie: umiejętność zachowania odpowiednich proporcji bycia dzieckiem, rodzicem/dorosłym i nauczycielem na każdym etapie życia.
Iluż znam dorosłych, którzy nawet nie są dziećmi, a zwykłymi pętakami?*


* Nie chciałabym aby ktoś z moich znajomych znowu brał to personalnie do siebie ;). Zaś z drugiej strony, jeśli komuś pomoże nabrać właściwych proporcji, czemu nie??? Tylko proszę nie wmawiać mi, że to "o Was". Czasem i ja wznoszę się ponad to, co mnie otacza. To jest felieton. Fe-lie-ton.
:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz