MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 listopada 2012

Konsekwencja w przedszkolu

Jedna z moich koleżanek Cisowianek pracuje w przedszkolu. Oj, bardzo jest oddana sprawom swoich podopiecznych. Niejednokrotnie obserwowałam ją w kontaktach z dziećmi i nigdy z mej strony dość podziwu nad tym, w jaki cudowny sposób, niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przebija mury nieśmiałości i oporu, a także niechęci i niechcenia kontaktowania się mniejszych i większych ludzi z królestwa dzieci, ze światem ludzi dorosłych. Z każdym, ale to dosłownie z każdym dzieckiem momentalnie znajduje wspólny język, wyczai jego upodobania i zainteresowania, bolączki i radości. Co najmniej jakby dzieciaki miały na czole kod kreskowy, albo nawet modniejszy dziś - QR, a ona dysponowała czytnikiem i automatycznie sczytywała dane.
Czasem dzieli się ze mną jakimiś super "kwiatkami".
Podczas ostatniej wizyty opowiadała o przeprowadzonej lekcji wychowawczej. Pośród dzieci w grupie znajduje się dziewczynka, do której bardziej od innych dziewczynek przylgnęła rola księżniczki tatusia. Na każdą uwagę nauczyciela chmurzy się i krzyżując ręce przed sobą niejednokrotnie tupie nogą. O! I zdarza się jej uderzyć w płacz, kiedy wychowawca trwa przy swoim.
Przy tym wszystkim, jakąś niebywałą umiejętnością, obłaskawia sobie inne dzieci, zwłaszcza dziewczynki. Może to nie niebywała umiejętność a prosty mechanizm manipulacji psychologicznej. No, bo wyćwiczony zapewne na tatusiu, działa i na koleżankach: ta smutna mina, trzepotanie rzęsami, usta wydęte w pierożek... No, działa! - jak zawołał mój wnuk, kiedy pierwszy raz samodzielnie, z własnej i nieprzymuszonej woli postanowił wysikać się do ustępu.
W przedszkolu trwają przygotowania do świątecznego kolędowania. Nie, żeby przedszkole uległo supermarketowej komercjalizacji, ale pani od rytmiki przychodzi przecież tylko raz w tygodniu, a średniaki nie tak szybko się uczą. No i nasza, tzn. tatusiowa księżniczka, podczas ostatniej próby znudziła się szybko, bo już po nauce śpiewania jednej, czy dwóch kolęd. Znudziwszy się, zaczęła odciągać całe towarzystwo wiernych miłośniczek i nakłaniać do gadulstwa, bardzo niestosownego w tamtej chwili.
Upomniana kilkakrotnie przez nauczycielkę, którą jest jedna z moich koleżanek Cisowianek, nic sobie nie robiła z uwag, próśb i szans na poprawę zachowania. Aż wreszcie padło stanowcze: wstań! Podobno długo utrzymywała się na barykadzie i ładowała armaty to zdziwieniem, to negacją, zaprzeczeniem, w końcu dalszym nieposłuszeństwem, by, stojąc, wytoczyć kolubrynę, w postaci łez, szlochu i wzbudzenia wielkiej, powszechnej litości. Oczywiście zadziałało. Niestety, albo raczej stety tylko na koleżanki, które w swej babskiej, ćwiczonej przez takie jak ona sekutnice, solidarności, użalają się za każdym razem nad losem biednej, tępionej, uciemiężonej tatusiowej księżniczki.
No i właśnie dlatego w przedszkolu odbyła się lekcja wychowawcza dla 5-latków.
Najpierw padło słowo: konsekwencja. Tylko, że nikt, zupełnie nikt, nawet najmądrzejsze i najstarsze (bo kolędy przygotowują dwie grupy: średniaki i starszaki) dziecko nie wiedziało, co to słowo znaczy.  
- Kto ma starsze rodzeństwo? - zapytała nauczycielka.
Kilka rąk podniosło się do góry.
- Mój brat chodzi do szkoły. I moja siostra. I moja... itd.
- No, właśnie. A czy nie było kiedyś tak, że twój brat - tu nauczycielka zwróciła się do konkretnego malucha - zamiast odrabiać zadanie, siedział przed komputerem i choć mama przypominała o nauce, on machnął ręką i powiedział: zdążę, a potem nie zdążył, bo zapomniał, a potem musiał jeść kolację, myć się i kłaść spać, a potem w szkole dostał 1 za brak zadania?
- Tak. Kiedyś tak było - odpowiedział konkretny maluch ze zdziwieniem, które zamalowało jego oblicze.
- I co? Płakał z tego powodu?
- Nie.
- No, właśnie! Bo skoro nie słuchał nauczyciela i mamy i nie odrobił zadania, to dostał potem 1. I to jest właśnie konsekwencja. A nie płakał, bo jest duży i zdaje sobie sprawę, że musi się ponosić konsekwencje swojego nieposłuszeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz