MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 16 maja 2011

We wnętrzu góry

Byłam we wnętrzu góry! Jednej z najwyższych gór na tym kontynencie. Kiedy kontemplowałam powrót z Wyprawy Mojego Życia, patrząc z okien autobusu na płaski i równy świat ciągnący się ze dwie godziny i kiedy właśnie dopadła mnie równinna depresja, dostałam skaliste góry w podarunku do zobaczenia i do podziwiania. Zapewne gdybym wyciągnęła rękę, poraniłyby mnie one ostrzem swoich skał. Takie były. Pojawiły się nagle. Wyrosły z tego pustkowia krajobrazowego, jak za działaniem magicznej siły. Nie zdziwiłam się, bo przecież w owym czasie tyle rzeczy, zjawisk i zdarzeń stawało się, jak za działaniem jakiejś magicznej siły, że nagle wyrastające z długotrwałej równiny niebotyczne góry, nie były niczym dziwnym. Bardziej dziwić by mógł mój stan psychiczny. Znów dostałam po nosie, bo wydawało mi się, że pragnę czegoś zupełnie innego i że tym innym uwarunkowane są moja radość, szczęście i zadowolenie.
We wnętrzu góry było bardzo bezpiecznie. Może nawet bezpieczniej, niż niejednokrotnie jest na odkrytym terenie. Wnętrze góry rozświetlało przyjemne światło. To światło wyraźnie świeciło dla mnie. Bo i góry zostały mi podarowane.
Można podróżować i narzekać na zmęczenie. Wtedy nie zobaczy się niczego. Nie widząc niczego, nie przeżyje się zbyt wiele ciekawych przygód. Albo nawet wcale.
Można podróżować i nie myśleć o zmęczeniu. Wtedy jest się bardziej otwartym na dostrzeżenie tego, co w drodze na podróżnika czeka.
Można podróżować i nie być zmęczonym. Wtedy widzi i czuje się tak wiele. Może nawet wszystko.
Kiedy odbywałam Wyprawę Mojego Życia byłam podróżnikiem, który nie był zmęczony. Dlatego widziałam i czułam tak wiele. Może nawet wszystko.
Zobaczyłam to najważniejsze. Zobaczyłam wyraźnie, jak człowiek daleki jest od Boga. Nie rozumiesz co czytasz. Trzeba znaleźć się we wnętrzu tej góry, w czasie, w którym ja się w jej wnętrzu znalazłam, z bagażem przeżyć jaki miałam przy sobie, by zrozumieć, jak człowiek daleki jest od Boga. To nie jest odległość mierzona między mną a Bogiem. To jest odległość człowieka od Boga.
Wracałam z Watykanu.
Spotkałam wielu cudownych ludzi. Dlatego jeszcze raz powtarzam, że nie rozumiesz, co czytasz, kiedy piszę o tym, jak człowiek daleki jest od Boga. Chyba, że tam wtedy byłeś...

Można dyskutować o transcendencji i immanencji. Traktować je w różnych kategoriach. Czytać poważne traktaty na ich temat. Nie móc sobie wyobrazić czym tak naprawdę są te pojęcia, aż do momentu, w którym się samemu boleśnie o nie nie otrze. Bo spotkania z tymi zamkniętymi zazwyczaj w opasłych słownikach słowami, są zawsze bardzo bolesne. Ale kiedy w nagrodę dostaje się do zobaczenia  Alpy, wyrosłe nagle z niekończącej się równiny, można doświadczać owej bolesności. Porównywalnej do tej, towarzyszącej Stwórcy, podczas tworzenia całego świata, jak i tego małego kawałka, który z prędkością 80 kilometrów na godzinę mknie ku nowym przygodom, by tworzyć nową historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz