MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 września 2013

Za bardzo moja sprawa*

Z wyglądu był podobny do jednego z bohaterów z serialu filmowego dla dzieci z mojego dzieciństwa. Okrągła, wiecznie uśmiechnięta, piegowata twarz w otoce ciemnych włosów. Uśmiechnięta do czasu... W ciągu tych kilku tygodni wszędzie go było pełno. Zaczepiał starszych chłopaków, ale ci traktowali go całkiem przyjaźnie. Nie wiem jakie układy panowały między nimi, ale żadna z nas nigdy nie zauważyła, by którykolwiek ze starszych chłopców używał w stosunku do niego siły. Nie dało się słyszeć wulgaryzmów, ani żadnych nawet najmniejszych kłótni. Dziwne to było, bo Adaś był jak pchła - wiecznie skakał i to w sposób niekontrolowany, niejednokrotnie będąc przykrym, albo przynajmniej uprzykrzającym się. Zadziwiające, że starsi chłopcy nie rozwiązywali siłowo problemów, najczęściej zwracali się do nas z prośbą o przywołania Adasia do porządku. A ten lawirował pomiędzy młodszymi i starszymi chłopcami, sam wiekiem będąc pośrodku. Często przebywał w pobliżu naszego domku, co nie było niczym nadzwyczajnym, ponieważ całe życie towarzyskie toczyło się, nie wiedzieć czemu, koło niego. Jakby w naszym domku znajdował się jakiś magnes. Nic więc dziwnego, że wychodząc, często natykałam się na uśmiechniętą w promiennym uśmiechu buzię Adasia, co niekoniecznie było zwiastunem czegoś miłego i przyjemnego, bo im więcej nabroił, tym niewinniejszą przybierał minę. Tylko z Misiem mógł konkurować w robieniu najbardziej niewinnych min. Czego by nie mówić o Adasiu, szczerze trzeba przyznać, że był bardzo sympatycznym urwipołciem.
Ponieważ sporo dzieci miało niewielkie problemy żołądkowe, nikogo nie zdziwiło, że i Adasia dopadła ta przypadłość. Tylko niepokojące było, że Adaś skręcał się z bólu. Przy tym był blado-zielony. I akurat przyszedł z tym do mnie. Szczęściem, zjawiła się pielęgniarka, która miała nas odwiedzać co drugi dzień, ale z uwagi na te dolegliwości żołądkowe przychodziła jednak co wieczór. I ona nie miała wątpliwości, że Adasiowi coś przykro dolega, choć po zbadaniu go, stwierdziła, że jego brzuch był zadziwiająco miękki. Ledwie też wypił herbatę miętową, popędził dokądś biegiem.
Następnego dnia rano zjawiła się mama Adasia. Spieszyliśmy się. Na parkingu czekał autokar, bilety wstępu były wykupione na konkretną godzinę, jechaliśmy na wycieczkę. A tu taka afera! Mama Adasia poprosiła nas na stronę i powiedziała, że zabiera syna do domu, bo jest tu dręczony przez kolegów. Według słów mamy, która sprawę znała z ust swojego syna, starsi chłopcy wyłudzali od Adasia pieniądze, znęcali się nad nim i poniżali go, każąc mu podobno klęczeć przed sobą i mówić obrażające go rzeczy. A na popołudnie dnia, który się właśnie zaczął, kazali mu dostarczyć sporą kwotę pieniędzy.
 
Każde dziecko, które przyjeżdża na wypoczynek jest dla nas jak nowa, nieotwarta jeszcze książka. Musimy ją dokładnie obejrzeć, poobracać w dłoniach i otworzyć. Czasem nazwisko autora coś mówi, ale nie zawsze. Wydawnictwo jest gwarantem zawartej treści. Jednak najważniejsze jest samodzielne poznanie jej wnętrza - zdanie po zdaniu, akapit po akapicie.

Pomyślałam: jak mogłyśmy być takie ślepe, by nie dostrzec tak poważnych przestępstw?!
Adaś motał się w relacji.
Nic z tego nie wynikało.

Na konfrontację wezwani zostali oskarżeni chłopcy.


Jedenastoletni Adaś jest nałogowym wyłudzaczem i wydawaczem pieniędzy. Już w domu oszukiwał mamę i brał od niej pieniądze na prywatne lekcje, na które nie chodził.

Tymczasem, pod naszą opieką Adaś, który swoje spore kieszonkowe wydał w mig, pożyczał od kolegów drobne sumy pieniędzy obiecując im, że zwróci z olbrzymią nawiązką. Sam wyznaczył to popołudnie na zwrot długu. I wyjaśniła się tajemnica wielkiej cierpliwości starszych kolegów w stosunku do dokazującego żywiołowego chłopca.

Jeszcze dwa dni zajęło nam, by połączyć zaginięcie portfela ze sporą sumą pieniędzy i uszczuplenie kilku innych portfeli z dość dużych, jak na zawartość dziecięcych pularysów kwot, z nałogiem Adasia - sympatycznego, wiecznie uśmiechniętego chłopca.

Jeszcze byłaby szansa na uratowanie tego dziecka ze szponów nałogu. Ale nie ma jej niestety w rodzinnym domu.

I czy to jest moja sprawa?



* Postacie, które przedstawiam buduję literacko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz