I pomyśleć, że jeszcze 10 czerwca, a nawet później myślałam, że kolano jest po prostu kolanem! Zadziwiająca ignorancja. Może nie do końca w moim przypadku, kiedy to zaczynam interesować się danym tematem, dopiero gdy się o niego potknę ;). Prawdę mówiąc dokładną budowę anatomiczną tego skomplikowanego mechanizmu poznałam dopiero, gdy dostałam do ręki opis badania MRI i przy użyciu wujaszka Google i cioci Wikipedii rozszyfrowywałam ten gryps. Od tego czasu bez zająknięcia mogę wymienić wszystkie części składowe stawu, a jest ich niemało, bo opis, który otrzymałam wyrażał się dokładnie o każdym elemencie. Niestety bardzo niepochlebnie... W przypadku mojego kolana, w stawie znajduje się nawet więcej niż w normalnym kolanie.
Dzisiaj dowiedziałam się od rehabilitanta pracującego nad odbudową mojego VMO, że jego rola jest już skończona.Może się ze mną spotkać, gdyby mnie coś niepokoiło, albo by sprawdzić postępy, ale teraz to na mnie spada odpowiedzialność za odbudowę mięśnia. On widzi postępy, ja je po prostu czuję. Moja noga zrobiła się stabilniejsza, kolano mniej boli podczas chodzenia, zaczęłam normalnie schodzić po schodach (!), odbyłam kilka marszów, których odległość jest imponująca i nabrałam przekonania, że do czasu zabiegu rekonstrukcji stawu dam radę. Najgorsze są noce. Najbardziej bolące. No i ćwiczenia wykonywane dla odbudowy VMO. Jednak ćwiczenia, choć powtarzane kilka razy dziennie, trwają krótko, natomiast noc dłuży się w nieskończoność. Każdy, komu coś dolega zna tę właściwość nocy, by rozciągać się we wszystkie strony, nie licząc się z poczuciem czasu, głębią, brakiem światła, przestrzenią. W przypadkach bólu czy lęku noc staje się czarną dziurą.
Pewnie, kiedy doktor wsadzi mi śrubę w kość piszczelową i nadbuduje platformę zastępującą łąkotkę oraz wyszpotawi mi lekko kolano, noce będą jeszcze straszniejsze niż te obecne, a i dnie nie będą przynosiły ulgi... ale to dopiero będzie.
Teraz, corocznym zwyczajem robię przetwory. Sok z malin dojrzewa w wielkich słojach, które zastawiły blat kuchenny i prócz jego aromatycznego zapachu rozchodzącego się przyjemnie po domu, to zapach przecieru pomidorowego zdominował dzisiaj wszystko. Jeszcze trzeba mi paprykę wsadzić w słoiki, by zimą kanapki były kolorowe.
Duża Mała Dziewczynka rozważa, by jechać ze mną na obie operacje, bo nie wyobraża sobie, bym została sama w szpitalu.
Przygotowuję dwie imprezy harcerskie. Obie mają się odbyć obok siebie - w dniach 8-10 i 11 listopada. I muszę wtedy być na nogach i to nawet bardzo, bo wiele godzin i wiele kilometrów.
Tak więc kolano nie jest tylko zwykłym kolanem. Jest czymś bardzo skomplikowanym, co w dodatku potrafi skomplikować życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz