"...tyle mam miłości do ciebie, że trudno to wyrazić zwłaszcza w tak szczególnym dniu (...) Chciałabym tak wiele napisać, ale myśli niepełne, gdy myślę o twojej duszy, sercu, osobowości... Jesteś perłą w moim sercu, którą zachowam do śmierci, bez względu na to, gdzie będę... A kiedy już przybiorę skrzydła Anioła, będę dbała o twoje szczęście..."jakby już nie była skrzydlatym Aniołem.
Jest delikatna pod każdym względem. Zawsze taka była. Drobne, delikatne ciało, wrażliwa dusza, delikatność w myśli, mowie i działaniu. Niezwykłe uważanie, by kogoś nie zranić, by komuś nie zawadzić każe jej zawsze odsuwać się na bok, na drugi plan. Może i budzi odruch by się nią opiekować, ale to ona jest tytanem opiekuńczości. Na swym delikatnym łonie ukołysze cały świat jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Łagodnym głosem ukoi największy niepokój. Nie jest słaba ani naiwna. Jest mocarzem, który w ilości nieograniczonej rozdaje miłość... wszak sama nie potrafi wyrazić ile się jej w niej mieści. Cicha i pokorna miłość drążąca jak kropla wody w skale.
Moja koleżanka ze szkolnej ławki.
Nie mam wątpliwości, że wpłynęła na moje życie i mój charakter. Przecież wszyscy, których spotykamy na swej drodze, choćby na krótko, jakiś wpływ wywierają, odciskają na nas swe piętno. Ona w swej delikatności i umiejętności odsunięcia się na drugi plan była dla mnie od zawsze niedościgłym wzorem. Rozmowa z nią działa jak balsam na rozterki mojej duszy. Radości stają się radośniejsze, smutki maleją, a pochmurny dzień rozświetla promień światła znikąd...
Tylko jak zwykle w takich chwilach nie rozumiem, dlaczego spotyka to mnie, czym zasłużyłam na tak wielki zaszczyt, skąd to wyróżnienie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz