MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 stycznia 2014

Praktyczny poradnik pacjentki oddziału ginekologii onkologicznej

1.     Jeśli twój lekarz (onkolog) wręcza ci wynik badania cytologicznego i mówi, że przed planowaną operacją usunięcia wszystkiego musimy poszerzyć diagnostykę, to nawet nie musisz w domu za pomocą Wiki szukać znaczenia poszczególnych słów i określeń; za to spójrz w oczy lekarzowi i tam wyczytasz wszystko.
2.       No dobra, nawet jeśli na kolejne badanie diagnostyczne umawiasz się już na następny dzień i tak czujesz się jakbyś dostała obuchem w łeb i wieczorem, kiedy nikt nie widzi zaczynasz ryczeć, nie dlatego, że chcesz się wypłakać, tylko dlatego, że łzy same ci lecą i nie możesz ich powstrzymać.
3.       Gdy lekarz ci mówi, że pobyt w szpitalu związany z zabiegiem diagnostycznym potrwa do następnego dnia, no chyba, że byłyby jakieś komplikacje, (poszerzacie diagnostykę, więc samo to jest wróżbą komplikacji) bierz pod uwagę tylko drugą wersję, tzn. „no, chyba, że…” i zdecydowanie weź ze sobą więcej par majtek i piżam.
4.       Przed wejściem na blok operacyjny, zwłaszcza, gdy to nie jest twój pierwszy zabieg diagnostyczny, ani pierwszy zabieg operacyjny w ostatnim czasie rozważ, czy nie lepiej byłoby ci wykonać na całym ciele tatuaż np. piżamy w różyczki czy w inne kwiatki. Zwłaszcza jeśli nie lubisz świecić golizną przed tłumami ludzi towarzyszącymi ci podczas każdego zabiegu; oni wszyscy są ubrani, Ty – nie; i to jest największy dyskomfort. Zresztą specyfika zabiegów ginekologicznych jest inna – kładą ci rozszerzone nogi na koźle i przywiązują, więc obnażenie wychodzi daleko poza wszelkie granice pojmowania przyzwoitości.
5.       Kiedy wywożą cię z bloku operacyjnego po pobraniu wycinków powiedz „do widzenia” z pełną świadomością, że w każdej chwili tam wrócisz. A wrócisz prędzej niż ci się wydaje i powiedziane przez pielęgniarkę z bloku na dzień dobry: „Pani znowu tutaj” potraktuj jako objaw wielkiej serdeczności i tego, że stałaś się rozpoznawalna dla ludzi, którzy pacjentów oglądają zazwyczaj jednorazowo.
6.       Gdy po zabiegu diagnostycznym przychodzi do ciebie położna i najsłodszym głosem mówi, „doktor czeka na panią w gabinecie zabiegowym, chce panią zbadać”, pamiętaj, że to najdalej  posunięty eufemizm. Dla pacjentki po pobraniu wycinków z szyjki nie ma na oddziale gabinetu zabiegowego, jest tylko gabinet wymyślnych tortur. Kiedy za pierwszym razem wyciągają z ciebie metrowy setan i miałaś spory krwotok, jest jeszcze spokojnie; nerwowo zaczyna się robić, gdy lekarz sięga po wziernik i uświadamiasz sobie, że będzie cię badał za pomocą wziernika, który wkręci w twoją obolało pochwę i rozciągnie ją do granic wytrzymałości bólowej. To dopiero początek, bo wszystko to robi po to, by obmyć sobie straszliwie piekącymi płukankami pole badania i stwierdzić, że bez założenia szwów się nie objedzie; na koniec dezynfekuje badany obszar jeszcze bardziej piekącymi specyfikami, zakłada kolejny setan i z zatroskaną miną dziękuje ci za pobyt w „gabinecie zabiegowym” i umawia się z tobą na kolejny zabieg. Straszysz go, może przestrzegasz, że będziesz krzyczała, więc jeśli lekarz jest mężczyzną, proponuje ci znieczulenie ogólne. Nie umiem powiedzieć, czy lekarz kobieta jest równie podatna. Dobrze jest, kiedy wracasz na salę, by nie było na niej nikogo z rodziny, bo jak zobaczą, jak obolała wróciłaś (wracasz przecież z sali tortur), to będą się martwić jeszcze bardziej; przecież i tak martwią się już do granic szaleństwa.
Pamiętaj, że im bliżej jest zakończenia krwotoków i lekarz zadowolony jest z efektów podjętych działań (zszycia miejsc pobranych wycinków), tym tragiczniejsze są twoje pobyty w tzw. „gabinecie zabiegowym”. Już nawet wyjęcie setana, który, gdy wchodzi jest pakułem napełnionym  środkiem przeciwkrwotocznym, a gdy wychodzi przybiera formę tasiemki z postrzępionej gazy długości mniej więcej jednego metra i którą lekarz wyciąga z ciebie jak wstążkę z postrzępionymi brzegami, której każda niteczka przyschła do twoich wewnętrznych ran i trzeba ją oderwać, to wtedy zaczyna się prawdziwa jazda. A wziernik i te piekące płyny dopiero przed tobą, a nóg tym razem nikt ci nie przywiązał…
7.       Kiedy leżysz pod kroplówką, którą podawane są leki hemostatyczne i sterydy i musisz skorzystać z ubikacji (a musisz – wlewają w ciebie płyny) i o ile umiesz sobie zablokować kroplówkę (to każdy umie), zdjąć worek z wieszaka i jesteś na siłach sama dojść do łazienki, to możesz. Natomiast po powrocie z łazienki zawsze, ale to zawsze wezwij dzwonkiem położną, by uregulowała ci przepływ płynu, bo sama puścisz kroplówkę na maksa i przyprawisz się  prawie o palpitację mózgu, z której będą cię musieli wyciągać lekami o odwrotnym działaniu, niż te podane w kroplówce.
8.       Przyzwyczaj się do wielobarwności płynów wylewających się z twojego wnętrza. Raz będą zgniłozielone, innym razem krwistoczerwone, by stać się przeźroczystymi surowiczymi. Lekarz i tak nad wszystkimi kręci głową z dezaprobatą. Jeszcze nie wiem, ale przychodzi chyba kiedyś taki dzień, w którym przestaje się z ciebie lać.
9.       Przyzwyczaj się do tego, że każdy lekarz i położna wchodząca do twojej sali na pewno za każdym razem będzie chciała, byś zsunęła majtki. Po wyjściu ze szpitala będziesz musiała odwyknąć od tego, by przed każdym je ściągać i rozkładać nogi.
10.   Kiedy nad twoim szpitalnym łóżkiem zbierają się zatroskani najbliżsi i przyjaciele, a tobie nie chce się pić, to znaczy, że jeszcze nie jest tak źle jak im się wydaje.

I tak na koniec. Zapomnij o wszystkich fazach , które określili psychologowie, przez które musi ponoć przejść każdy, kto zetknie się z diagnozą (nawet z podejrzeniem diagnozy) takiej jak ty. I zapomnij o przywiązaniu do wszystkich, których wymarzyłaś i wszystkich, których urodziłaś ze swojej krwi i kości oraz o tych, którzy wymarzyli ciebie – przecież ani ci wszyscy ludzie, ani marzenia nie należą do ciebie. Zapomnij o wszystkich miejscach, które kochasz, do których czujesz się przywiązana, albo czujesz, że one związały się z tobą. Nic na tej ziemi nie jest twoje, prócz drogi, którą już pokonałaś i która wciąż jeszcze jest przed tobą.
Przyjmij wyciągniętą dłoń od ludzi, którzy wcześniej skasowali cię z listy swoich znajomych,  a - być może na wieść o twojej chorobie – wyciągnęli tę dłoń do ciebie z powrotem, bo potrzebują pojednania z tobą. Odwołaj wszystkie swoje wcześniejsze złości i uprzedzenia do ludzi i miejsc, do których się uprzedziłaś i sama wyciągnij do nich swoją rękę, otwórz serce.
Możesz płakać; na pewno będziesz płakać, bo łzy lecą niepohamowanie w najbardziej nieprzewidzianych momentach. Choć w zasadzie nic jeszcze nie jest przesądzone, możesz liczyć na cud, bo cuda się zdarzają. Tylko pamiętaj, że ograniczoność naszego ludzkiego pojmowania każdego dnia pomija tysiące małych i wielkich cudów dziejących się w nas i obok nas i nie potrafi rozeznać, co tak naprawdę jest cudem. Możesz się buntować. Jeszcze możesz wszystko.
Ale zamiast tego powiedz, najlepiej nocą, w ciemności, powiedz Mu: Jezu Chryste, cała jestem Twoja. Zrób ze mną, co tylko chcesz.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz