Na kolejnych 600 stron zostałam w Stambule. Noblista tym razem nie poskąpił wspaniałej historii miasta i imperium. Zafascynowana niezwykle barwną, zminiaturyzowaną przeszłością powoli zagłębiam się w opowieści wielu ludzi i zwierząt a nawet kolorów. Książek, które mi się podobają nie mogę czytać szybko. Cieszę się ich pięknem z pozycji wyrobionego konesera, który wie ile czasu poświęcić każdemu napisanemu słowu. Słowa, zwłaszcza te uformowane i poskładane w opowieść człowieka z duszą poety, nigdy nie zawiodą, nie zdradzą. Z powodzeniem zastępują towarzystwo ludzi, którzy w tej kwestii są ułomni.
Orhan Pamuk nie otworzył przede mną bramy do wschodniego świata. On powtórzył za Koranem, że "Do Boga należy Wschód i Zachód!". Pozwolił znaleźć w wyobraźni drogi, o których dotąd nie miałam pojęcia, że istnieją. Oświecił ciemne zakamarki umysłu i nakreślił nowe horyzonty. Choć świat się zmniejszył, wrażliwość urosła; a obie sprawy stały się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Z każdym słowem zbliżam się do kresu opowieści. Pielęgnuję więc zapisane myśli, bo rzadko ma się okazję do obcowania z takim pięknem.
Pewnie niebawem wrócę do mojego świata i czasu, który chyba też zatopił się w odległym horyzoncie i pławi się w całkiem innej porze roku, innych barwach i tonach niż zapisane w kalendarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz