Nie pomyliłam się. Informacja zawarta na przednim skrzydełku okładki to potwierdziła. Zaś na tylnym skrzydełku znajdowała się krótka nota od autora:
"Napisałem tę książkę, aby przyjrzeć się bliżej zawodowi, który uprawiam, i z nadzieją, że może przyciągnie ona uwagę Czytelnika, gdyż mówi o rzeczach, które prędzej czy później dotkną każdego z nas, jak choroba czy cierpienie. Książka opowiada o sztuce lekarskiej, a więc o umiejętności rozpoznawania choroby i darze przewidywania, czyli prognozy, który wzbudza podziw wśród postronnych obserwatorów. Nie zapomina o bezradności lekarza, o długich nieraz okresach błądzenia po omacku w świecie zaznaczonym przez ból i nieszczęście. Tekst raz po raz zapuszcza się na tereny poezji i muzyki, co autor usprawiedliwia swoim przekonaniem, iż medycyna i sztuka mają wspólny rodowód - magię. Wątki przewodnie wywodzą się z odwiecznych snów, mitów, zwłaszcza greckich, a tajemnicze oczyszczenie, zawarte w tytule, znajduje naświetlenie zarówno w historii medycyny, jak i historii estetyki, której zręby kładli Pitagoras i Arystoteles.
Książka nie próbuje epatować postępem medycyny, choć nie pomija jej zawrotnych osiągnięć. Na tej kanwie mówi o przenikaniu medycyny przez naukę, wspomina o odkryciach, których autor był świadkiem, porusza sprawy erozji etyki lekarskiej i snuje wizje medycyny przyszłości".
Andrzej Szczeklik
Chciałam usiąść w fotelu i zagłębić się w lekturę, ale miałam zobowiązania każące mi wyjechać z domu aż do następnego dnia.
Nic dziwnego - pomyślałam - że taka książka znalazła się w bibliotece Małej Dużej Córeczki. Przypomniałam sobie opowieści lekarzy z Rabki i Prokocimia, którzy dzielili się ze mną doświadczeniem rozmowy z moim dzieckiem - ich małą pacjentką - a także ich autentyczną radość z ponownego z nią spotkania (w cyklicznym leczeniu).
Zaczęłam przypominać sobie wszystkich lekarzy, z którymi w swoim życiu miałam do czynienia, a którzy - jak autor książki - mogliby podpisać się pod tymi kilkoma zdaniami; przynajmniej w moim mniemaniu mogliby. Zdumiałam się jak wielu ich jest. Rzadko zdarzają nam się aż tak pozytywne zadziwienia! Więc jednak! - myślałam. - Jednak zdecydowanie więcej dobrych niż złych ludzi chodzi po świecie. Ale za to jak wielką moc niszczenia ma jeden zły człowiek, który swym postępowaniem potrafi sprawić, że zaczynamy odbierać świat jak w krzywym zwierciadle?!
Wróciłam zmęczona. Bardzo zmęczona. Prawdę mówiąc ostatnio odczuwam tragiczne przemęczenie. Zmęczony mózg pracuje inaczej, stwarza obrazy, może miraże, i myśli, może senne marzenia. Więc mnie olśniło. I nagle zobaczyłam w jasnym świetle wszystko to, co przez długi czas spowijała ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz