MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 lipca 2012

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...

- Mamo! Poradzę sobie! Przecież nie jestem dzieckiem!!! - powiedziała Duża Mała Dziewczynka, kiedy czekając na autobus, który miał ją zawieźć blisko 200 km do celu wakacyjnej podróży, usiłowałam dać jej ostatnie rady przed samodzielną podróżą.

Niespełna trzy lata temu pierwszy raz w życiu sama szła do rynku i z powrotem. W minionym roku szkolnym zdarzyło jej się raz, dwa razy pokonać busem trasę dom - Stanica, Stanica - dom. A tymczasem taka odległa wyprawa i te słowa, które sprawiły, że zaniemówiłam.
Swoją drogą zastanawiające skąd Moja Mama miała tyle spokoju w sobie, że pozwalała mi, gdy byłam w wieku Dużej Małej Dziewczynki, na samodzielne podróże do Wadowic pociągiem z dwiema przesiadkami po drodze: przechodzeniem z peronu na peron, oczekiwaniem na połączenie itp. Przecież my po tej przeprowadzce nie mieliśmy w domu nawet telefonu, więc potwierdzenie, że bezpiecznie dotarłam mogła dostać dopiero na drugi dzień, gdy była w pracy.

Potem, gdy Ojciec Moich Wnucząt odebrał ją z dworca autobusowego, wspólnie uknuli plan i każde z nich osobno zadzwoniło do Małej Dużej Córeczki:

- Utknąłem w korku. Najwcześniej dotrę po nią na dworzec za pół godziny.

- Nie wiem co się stało, ale siedzę w innym mieście na dworcu. Płacz w telefonie.

- Spokojnie. Nie denerwuj się. On po ciebie przyjedzie do innego miasta.

- W innym mieście?! Co się stało? Dlaczego? Ja się nie ruszę z tego korka!!! Zanim tam dotrę, minie pewnie godzina albo i lepiej!!!

- Co ja mam robić? Płacz.

- Nie denerwuj się, spokojnie. On przyjedzie...

W tym momencie Mała Duża Córeczka usłyszała w telefonie śmiech obojga. Ale jeszcze po długiej chwili, gdy mi to opowiadała, słyszałam wielkie zdenerwowanie w jej głosie. Naprawdę wielkie zdenerwowanie. Po takich stanach lękowych często następował atak astmy u Małej Dużej Córeczki.
Zawsze bała się sytuacji, które były nowe i nie miała jeszcze opracowanej strategii działania "w razie jakby co". Kiedyś dostała ataku duszności, gdy chłopcy w Instytucie (Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce) zamknęli kolegę na balkonie. Wyobraziła sobie, że on się boi, że jest zamknięty. Wyobraziła też sobie siebie w takiej sytuacji.

Maleńka Wnuczka nie mogła się już doczekać na przyjazd Dużej Małej Dziewczynki. Ledwo otworzyła dziś oczy rozpoczęła wielkie oczekiwanie przy oknie i przy drzwiach.

- Przyjedzie dopiero wieczorem. - Poinformowała ją mamusia.

- Kłamiesz mamo. Nie kłam nas. Ma przyjechać dzisiaj. Już jest dzisiaj.

Duża Mała Dziewczynka przez cztery i pół godziny podróży musiała zachować milczenie. Bo pewnie nie miała do kogo mówić. A taka, żeby mówić do siebie, to nie jest. No może jest, ale taka to aż nie ;)

A w domu zapanowała cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz