MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 lipca 2012

Boże pastwisko w Beskidzie Niskim

Samochód mknął  trasą prowadzącą przez Beskid Niski. Ruch zauważalny tylko na odcinku Nowy Sącz - Gorlice i potem na krajowej 9. ale oba odcinki stanowią niewielki procent całej trasy. Przynajmniej takie ma się wrażenie, ponieważ te odcinki, które prowadzą równolegle wzdłuż południowej granicy w głębi Beskidu Niskiego dają prawdziwe wytchnienie kierowcy i pasażerom.
Dzień był przepiękny. Słońce świeciło od rana a wiatr przepędzał po niebie okręty białych chmur. Tak białych, jak białe i puszyste bywają w słoneczny, wietrzy dzień.
Zawsze mam wrażenie, że na granicy powiatów gorlickiego i nowożmigrodzkiego jest granica dwóch różnych światów. Żartobliwie mówimy, że tam zaczyna się Ukraina, bo gęsto zaludniony i zabudowany powiat gorlicki zamienia się w rozległe pustkowia. Te pustkowia i niezagospodarowane ręką ludzką tereny mają związek z tragiczną historią tego rejonu. Bo kto uszedł z życiem podczas operacji dukielsko-preszowskiej, ten zapewne nie uchronił się przed wysiedleniem (Łemków) w 1947 roku w czasie akcji Wisła. Trasa na tym odcinku wiedzie przez naturalną granicę między Łemkowszczyzną, a terenami zamieszkanymi przez Polaków. Na długości kilkudziesięciu kilometrów nie uświadczy domu, ni śladu działalności człowieka. Nie znikają tylko wszechobecne w Beskidzie Niskim kapliczki przydrożne, co tym bardziej każe powziąć przekonanie, że mieszkali tam niegdyś  pobożni ludzie. Przeważają murowane kapliczki z maleńkim okienkiem, w którym tkwi Matka Boska w powodzi sztucznych kwiatów. W całej Polsce blisko maja kapliczki z Matką Bożą są odświeżone i przyozdobione nowymi kwiatami, więc i te ściągają wzrok swoim świeżym jeszcze wyglądem. 
Za każdym razem, gdy tamtędy przejeżdżam zastanawiam się, dlaczego tak wielkie połacie ziemi stoją odłogiem. Nikt tam nie sieje ziarna, ani nie sadzi niczego, co z końcem lata i jesienią mogłoby dać plon. Być może ziemia tam jest podmokła, albo jakaś inna przeszkoda stoi na drodze zagospodarowania przez człowieka tego kawałka świata.
Beskid tam jest wyjątkowo niski, więc są miejsca, gdzie widok rozpościera się daleko aż po horyzont, którego granice wytyczają niewielkie wzniesienia.

Mapa sporządzona przez prof. Romana Reinfussa
(miałam zaszczyt osobiście poznać tego wielkiego etnografa Karpat-
wspaniałego człowieka, pełnego humoru i ciepła).

Były miejsca, że boćki brodziły po łąkach i zdawało się, że skupiły się tam wszystkie, które przyleciały do Polski. Są okolice, że z rzadka pojawiają się domy, ale raczej w pobliżu jakichś miejscowości. Pomiędzy miastami i wsiami tereny są zdecydowanie puste. Tym bardziej zdziwiło olbrzymie stado krów pasących się na łące. Pastwisko wydzielał tzw. elektryczny pastuch. Krowy miały zapewniony cień, który tak lubią w samo południe - mogły poruszać się aż do linii lasu.
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu na tych terenach nie można było uświadczyć choćby jednej krowy przy żadnym z domów. Na szczęście dobra tradycja hodowli krów się odradza. 


Krowy pasące się na pastwiskach sprawiają wrażenie najszczęśliwszych stworzeń na świecie. Tak leniwie skubią trawę, często polegują w ciągu dnia, że jak nic chciałoby się rzucić wszystko i zasiąść nieopodal, by móc poobserwować te zwierzęta. One same zawsze - to pamiętam od najwcześniejszych lat - bardzo żywo zainteresowane są obecnością człowieka i zawsze mam wrażenie, że patrzą na obcego ignorując go kompletnie. Odwracają zaledwie łeb w stronę ciekawskiego człowieka i nie przerywając żucia trawy machną ogonem od niechcenia. Czasem wydadzą jakiś odgłos na powitanie, albo na odczepnego, po czym wracają do swojego zajęcia - czyli skubania trawy, przeżuwania, opędzania się od bąków i błogiego leniuchowania. Gdy człowiek z miasta chce sobie nieco pomuczeć, to mu czasem odpowiedzą, innym zaś razem zlekceważą kompletnie. Ale nie przestają obserwować spode łba.
Czyż patrząc na pasące się krowy nie ma się wrażenia, że są najszczęśliwszymi stworzeniami pod słońcem?


Pastwisko w Beskidzie Niskim

Życie w Beskidzie Niskiem płynie jakimś innym tempem. Tam wszyscy są szczęśliwsi. Nawet ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz