MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 sierpnia 2011

Prababcia moich wnuków

Wnuki bardziej niż dzieci są kwiatkami życia.
Moje wnuki są jeszcze pąkami zaledwie. A nawet można zaryzykować stwierdzenie, że nasionami, co wzrosły na wiosennej grządce.
Tak sobie przypomniałam, że moja córka, gdy była trzy-, może czteroletnią dziewczynką, już pytała mnie skąd się biorą dzieci. Zawsze udzielałam dzieciom prawdziwych odpowiedzi, na miarę ich pojmowania, toteż odpowiedziałam wtedy, że potrzebne jest, aby tatuś zasiał u mamusi takie specjalne nasionko i tak dalej, i tak dalej. Moje dociekliwe dziecko pytało jeszcze, jak się podlewa to nasionko. Odpowiedziałam, że trzeba po prostu jeść. Mała Duża Córeczka, bo o niej mowa, zakończyła temat stwierdzeniem, że w takim razie poprosimy dzisiaj tatusia, aby dał mi to nasionko, a potem ja będę gotowała sobie (nie wiedzieć czemu) kisiel i będę go jadła i tak z nasionka zrobi nam się dzidziuś.
Niemal w tym samym czasie, kiedy odbyła się ta rozmowa, Mała Duża Córeczka miewała sny, podczas których bolały ją skrzydła. Mówiła o tym przez sen.
W wieku pięciu, może sześciu lat podyktowała swojej babci opowieść o Arielce - ulubionej po dziś postaci z bajki. Opowieść zapisana na okładce malowanki była na miarę lotnego pióra uznanego bajkopisarza. Mam pewność, że babcia nie mogła tego napisać.
Moja Mała Duża Córeczka - wielki duch w małym ciele, które jest kolebką dla znaczniejszej radości, niż ta wynikająca z piastowania własnych dzieci.
Moja córka - matka wszystkich moich wnuków. Najpiękniejszych kwiatków letniej łąki mojego życia.
Moje wnuki nie mają jeszcze własnych powiedzonek na miarę sztambucha. Mają za to nadprzyrodzoną zdolność kruszenia serc.
I jeszcze jedno.
Z wielkim rozrzewnieniem spoglądam, jak starcza sylwetka prababci gnie się nad maleńkimi postaciami i całuje rączki i stopy tych najcudowniejszych w świecie istot. Z wielką  miłością i oddaniem pochyla się nad swoimi prawnukami. Mądra kobieta! Jak nikt z nas wszystkich zdaje sobie sprawę z niepowtarzalności spotkania z tymi maleńkimi pielgrzymami w jednej  czasoprzestrzeni tutaj na ziemi. Jej zamglone starością oczy zaczynają błyszczeć jak gwiazdy, gdy wiodą wzrok za tymi perłami w koronie jej rodu. Bo moje wnuki noszą jej nazwisko.
I ja wzrastam do większej jeszcze i niczym nie ograniczonej Miłości, mogąc uczestniczyć w tej wielkiej uczcie na wzór Bożej Agape.

Prababcia z moją wnuczką

W minioną niedzielę ochrzciliśmy Najmniejsze Maleństwo.
Obie płakałyśmy. Prababci już się to zdarzało. Mnie po raz pierwszy. Bo w nowy sposób odkryłam na mapie mojego życia drogę przemijania. Przemijania prowadzącego do wypełnienia się obietnicy.
Właśnie wszystko się spełnia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz