MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 listopada 2013

Układanka

Nastraszona strachami, napędzona własnymi obawami odebrałam wczoraj telefon, że kontrakt w szpitalu w Jędrzejowie wyczerpany. Trwają renegocjacje i jeśli się powiodą, to operacja odsunie się o tydzień, dwa. Zaś jeśli się nie powiodą, to nie wiedzieć czemu wskoczę na koniec kolejki, czyli na kwiecień. Jak to niegdyś ksas filozoficznie ujął "wszystko jest po coś", więc szybko pogodziłam się z wieściami i rozmrażając lodówkę, zaczęłam szukać jasnej strony. Najjaśniejsza jest ta, że odroczona jestem od lęku i strachu. Może na wiosnę lepiej zniosę rekonwalescencję po operacji? Będzie słonecznie i pogodnie, bardziej optymistycznie niż w grudniu i w styczniu. Z początkiem roku doktor jedzie na szkolenie, może nauczy się nowego sposobu na rekonstrukcję mojego stawu?
Zimą pójdziemy z Paseczkiem na Obidzę i do Wąwozu Homole, jak Paseczek planowała... (zimą dobrze się chodzi po górach, bo we wszystkich nierównościach nawiane jest tyle śniegu, że droga się robi bardziej płaska ;) ).
Same jasne strony tego odroczenia.
Zawsze byłam przekonana, że rozmrażanie lodówki jest śmiertelnie nudną czynnością. W obecnym stanie ciała i ucha przekonałam się, że jest to niezwykle ciężkie zajęcie. Co prawda pierwszy raz w życiu rozmrażałam lodówkę na prostych nogach, a jak by nie patrzeć lodówka ma górę i dół, więc do części dolnej wygodniej byłoby kucnąć, czy klęknąć. Ba! Kiedy obserwuję w kościele klęczących ludzi to mam wrażenie, że klęczenie ktoś wymyślił dla zadania największej tortury i zastanawiam się dlaczego akurat w kościele stosuje się te najcięższe. Im dłużej myślę, tym dalej jestem od sensownego wniosku, zaś te, które mi się nasuwają, powinny zostać niewypowiedziane.
Zasapałam się i spociłam (podczas rozmrażania); na koniec musiałam usiąść i odpocząć. Dawno nie wykonywałam pracy fizycznej. Zaś niedawno miałam dwie operacje.
No i w świetle tych dwóch operacji minionych i kolejnych dwóch czekających mnie ostatnie zdarzenia zakrawają na spisek. Tuż po pierwszej operacji, uczestniczyłam w pogrzebie. Chciałam dokonać dokumentacji fotograficznej, ale nie chciałam się rzucać w oczy, więc usiłowałam po cichu dogadać się z panami łapiduchami prowadzącymi kondukt, w którą stronę będziemy się udawać. Na co jeden z panów łapiduchów odpowiedział mi, że na "trzynastkę".
- Ale ja nie wiem, gdzie jest "trzynastka" - powiedziałam.
- Przecież pani tam ma grób - usłyszałam w odpowiedzi.
Pan łapiduch zastosował skrót myślowy, bo rzecz jasna chodziło mu o grób najbliższych, nie o mój - aczkolwiek być może słyszał, że zamierzamy poddać się kremacji i spocząć w tymże, przyciasnym na kolejną trumnę z całym nieboszczykiem.
Przez jakiś czas po tym zabawnym zdarzeniu opowiadałam wszem wobec, że "a może panowie wiedzą więcej niż ja?".
Aż na fb dostałam zaproszenie od Całkiem Obcego Pana. Postanowiłam "sprawdzić" gościa w Internecie. I co się okazało? Całkiem Obcy Pan nie dość, że jest dyrektorem pogotowia, to jest jeszcze członkiem rady społecznej szpitala w mojej miejscowości.
To Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem poskładał wszystkie elementy układanki:
- Ludzie pogotowia, szpitala, grabarze... wszyscy cię mają namierzoną - powiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz