MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 listopada 2013

Prosto z mostu prawem eliminacji

Analityka w szpitalu jest czynna do 10.00. Nasz Doktor wzywa mnie i Dużą Małą Dziewczynkę do gabinetu w przyszpitalnej przychodni specjalistycznej dopiero o 9:40 uspokajając, że zdążę zrobić badania. Obie mamy konsultacje, do tego ja mam do Doktora ostatnie pytania, których nagromadziło się sporo przed czekającą mnie operacją kolana. To już za dwa tygodnie. Nieśmiało proszę Doktora o numer telefonu. Dostaję go wraz ze skierowaniem do szpitala i skierowaniem na badania laboratoryjne. Niemal biegniemy do analityki, bo kiedy wychodzimy od Doktora jest 9:55. Oczywiście, że to "niemal biegniemy" jest wielką przenośnią, bo przecież zaledwie stawiam nogę na ziemi. W pamięci mam sen minionej nocy - śniłam rzecz niemożliwą. Biegłam we śnie w słoneczny dzień przez rozległą przestrzeń, która raz była polaną z wysokimi trawami muskającymi moje dłonie, raz wybrukowanym granitową kostką placem. Obie przestrzenie były łagodnym stokiem górskim, bo wyraźnie biegłam w dół. Zawahałam się na moment w biegu, bo uświadomiłam sobie, że nie mogę biegać. - Jak to nie mogę, jak biegnę? - pomyślałam i pobiegłam jeszcze szybciej...
Więc niemal wbiegłyśmy do poczekalni w analityce. Tam oczekiwało jeszcze kilka osób. Kobieta, która właśnie wyszła z gabinetu powiedziała: za mną była jeszcze jedna pani, poszła do przychodni coś załatwić, ale skoro jej nie ma no to przepadła jej kolejka. Kiedy miałam wchodzić do gabinetu jako ostatnia pacjentka, do poczekalni weszła młoda kobieta w zaawansowanej ciąży. Nawet chciałam ją przepuścić przed sobą, ale ona skinieniem głowy podziękowała. Pobieranie krwi w krynickim szpitalu idzie błyskawicznie, więc po chwili wychodziłam już z gabinetu trzymając lewą rękę w geście Kozakiewicza. Młoda kobieta w ciąży poderwała się z krzesła i już przekroczyła próg gabinetu, gdy do poczekalni z zewnątrz wtargnęła owa kobieta, która przedtem zarezerwowała sobie kolejkę i z krzykiem: Moja kolejka! Przeszła moja kolejka! Proszę wyjść! - wyszarpnęła młodą kobietę w zaawansowanej ciąży na zewnątrz z gabinetu. W poczekalni oprócz nas - żywego ducha! Na szczęście laborantki, pielęgniarki zachowały zimną krew i wyprosiły krzykaczkę z gabinetu, prosząc ciężarną.
- Przecież niemal pani nie stratowała tej kobiety w zaawansowanej ciąży - zauważyłam spokojnie - Czy nie widzi pani, że jest pusta poczekalnia i żadna rezerwacja nie przyspieszy, ani nie opóźni pani przyjęcia?
- A co się pani wtrąca? Miałam zarezerwowaną kolejkę!!! Byłam tylko u lekarza!!! Ja tu pracowałam w tym szpitalu, nie tylu pacjentów przyjęłam!!! Co to panią obchodzi!?!?!? Jakim prawem się pani wtrąca!?!?!? - wrzeszczała.
- Co mnie obchodzi? Jakim prawem się wtrącam? - zapytałam równie grzecznym tonem jak wcześniej i  równie grzecznie natychmiast udzieliłam odpowiedzi - Prawem eliminacji chamstwa i bezczelności w otaczającym mnie życiu.
- Niech się pani już zamknie!!!

O nie! Ja dopiero zaczęłam tak naprawdę i na poważnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz