MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 stycznia 2012

Kobra

Powiatowe miasteczko na południowym wschodzie Polski. Znajduje się tam zakład rafinerii, który lata swojej świetności ma już za sobą. Choć trudno jest powiedzieć, czy kiedykolwiek miał jakieś lata świetności, bo po rozwoju miasteczka tego nie widać. Zdecydowanie był filarem i sztandarem poprzedniego ustroju. Jednak lata przemian gospodarczych żadną miarą nie przyczyniły się do wzrostów notowań giełdowych firmy. Wręcz przeciwnie: rafineria systematycznie upadała, aż po całkowitym upadku już w nowym wieku, przekształciła się w spółkę, która powstała na jej bazie. Wybrano zarząd z prezesem. Media donosiły, że dla właścicieli branża rafineryjna jest czymś zupełnie nowym, jednak zapewniali w imieniu swoim i spółki: "uczymy się wszyscy". Podanie, wtedy i później, wysokości zadłużenia do publicznej wiadomości tłumaczyli tajemnicą handlową i tak z wielkich planów, podpisanych umów z zagranicznym kontrahentem na dostawę ropy, spłaty zadłużenia i bieżącej działalności narosły niebotyczne długi. Aż znalazł się tajemniczy inwestor, który zechciał wykupić zadłużoną spółkę powstałą na bazie upadłej rafinerii. Nowy inwestor planował, jak znów donosiły media, uruchomienie produkcji olejów bazowych, specyfików naftowych, a nawet hydrokompleksu. Chciał wyłożyć pieniądze na uruchomienie rafinerii, choć ogółowi pozostawał nieznany. Przepytywana (zapewne przez media) spółka, która powstała na bazie upadłej rafinerii, milczała nie podejmując tematu, znów tłumacząc się tajemnicą handlową.
Jednak media doniosły:

"Kilka dni temu odbyło się spotkanie zarządu, podpisane zostały wstępne umowy dotyczące akcjonariatu. Jak się dowiedzieliśmy, potencjalny zainteresowany spółką ma doświadczenie w branży naftowej, pieniądze potrzebne do uruchomienia zakładu i możliwości pozyskania surowca."  http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/993291,gorlice-tajemniczy-inwestor-chce-uruchomic-glimar,id,t.html
 Pracownicy, bo zapewne oni najbardziej troszczyli się o być, albo nie być zakładu, niezależnie od tego, w czyich rękach aktualnie był i kto utrzymywał w tajemnicy handlowej nieustający upadek, jakoś lżej odetchnęli. Przed dokonaniem transakcji miały zostać wyrównane wszelkie należności począwszy od tych wobec pracowników, jak również wszystkich zewnętrznych urzędów, firm i kontrahentów, na zawrotną sumę z ilością zer świadczącą o zawrotności sumy.
Oczywiście wszelkie szczegółowe informacje znów były okryte tajemnicą handlową - tak przynajmniej donosiły media po kontakcie z byłym i obecnym właścicielem. Wiadomo było, bo nowy prezes zarządu, nie wiedzieć czemu w liczbie mnogiej, skomentował:

"Cieszymy się bardzo zarówno ze względu na możliwość ponownego uruchomienia rafinerii i zwiększenia zatrudnienia w miasteczku, ale również ze względu na technologiczne możliwości zakładu." http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/1020427,gorlice-glimar-w-rekach-kanadyjskiej-spolki,id,t.html

Strona internetowa zagranicznego inwestora donosiła, że nowy inwestor to firma na etapie rozwoju, której głównym atutem jest kompleks rafineryjny w miasteczku. Ale za to ma doświadczenie (!) w branży paliwowej, dostęp do surowca oraz licencje i patenty na produkcję paliw (!). No i oczywiście nowy właściciel miał ambitne plany, by wykorzystać hydrokompleks i w procesie gazyfikacji produkować w miasteczku paliwa syntetyczne!
Na czele zarządu stanął człowiek znany w lokalnym (polskim) świecie biznesu. Nawet Wikipedia podaje o nim informacje. Natomiast w sferze działalności charytatywnej (prawdziwie charytatywnej, bo wywodzącej się z kręgów KK)  nowy prezes zarządu nowego właściciela kolejnej firmy powstałej na bazie upadłej rafinerii, otrzymał odznaczenie od prezydenta jednego z krajów wchodzących w skład Unii Europejskiej. No, no!!!
Transakcja dokonana została latem ubiegłego roku.
I historia znów się powtórzyła. Nowy właściciel nie płacił należności pracownikom oraz wierzycielom zewnętrznym. Media donosiły nawet, o czasowym odcięciu prądu przez zakład energetyczny.
Stary właściciel, tu się zgubiłam, bo do tej pory mowa była o spółce, ale widać w spółce ktoś musiał mieć większość udziałów, trzymał rękę na pulsie. Od samego początku dopatrzył się nieprawidłowości w wywiązywaniu się nowego właściciela z warunków umowy przedwstępnej (!) i w końcu postanowił zbyć raz już zbytą spółkę kolejnemu inwestorowi. Nowy właściciel, choć produkcji w zakładzie nie prowadził, strzegł go mocą wynajętej firmy ochroniarskiej. Stary właściciel postanowił wejść do firmy, wciąż jak Feniks z popiołów powstającej na bazie upadłej rafinerii, lecz napotkał opór wykonujących swe obowiązki wynajętych, uzbrojonych pracowników ochrony.
Zamówił więc największe w kraju "biuro detektywistyczne" (tak donoszą media), które w liczbie 200 najemników na czele z właścicielem, wkroczyło w pierwszych dniach bieżącego roku do zakładu, nie wiedzieć już czyjego.
Detektyw największego biura detektywistycznego w Polsce tłumaczył, że trzeba było obezwładnić jednego pracownika ochrony, który wedle słów detektywa:
"Zachował się jak żołnierz chorwacki, który kilkadziesiąt lat temu skoczył z pistoletem na całą dywizję wojska. Ochroniarze zostali spacyfikowani i przywołano ich do porządku. Z broni wyjęto im magazynki." (http://sadeczanin.info/aktualnosci-najnowsze/art/29612)


No i z dalszych doniesień prasowych wynika, że duma rozpiera detektywa z powodu brawurowo przeprowadzonej akcji.
 "Podjęliśmy czynności wejścia na teren, spacyfikowane zostały wszystkie trzy bramy. Zostały staranowane ponieważ były zamknięte. Akcja była dynamiczna, szybka, potężnie zorganizowane działania, w których brało udział około 200 osób. Na terenie pozostało około 50 ludzi i pilnuje porządku"– 
relacjonował mediom detektyw.               (http://sadeczanin.info/aktualnosci-najnowsze/art/29612)

W trakcie akcji "biura detektywistycznego" znajdująca się w zakładzie ochrona, prawnie wykonująca swoje obowiązki, wezwała policję. Interwencja policji zakończyła się pouczeniem stron konfliktu. Tak przynajmniej podał do publicznej wiadomości rzecznik prasowy policji z powiatowego miasteczka na południowym wschodzie  Polski.  


"Kobra"? A może "Bonanza", albo jakiś inny western na Dzikim Zachodzie???

Wielu żyje tym wydarzeniem, dlatego i mnie zainteresowało. Generalnie od strony absurdu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz