![]() |
Zamek w Baranowie Sandomierskim |
Baranów Sandomierski to miejsce na mapie zamków Polski,
które koniecznie trzeba zobaczyć. O wielu zabytkach doby renesansu mówi się, że
są perłami, więc i to miejsce zyskało takie miano. I widząc zamek na własne
oczy, trudno zaprzeczyć. Dla mnie, za każdym razem kiedy tam jestem,
najbardziej fascynujący jest herbarz na łukowych sklepieniach schodów, loggi i
krużganków. Można nauczyć się heraldyki. No i oczywiście maszkarony są swoistą
wizytówką baranowskiego zamku. O ogrodach nie wspomnę, bo te mają tak dokładnie
przystrzyżone żywopłoty, że żadna gałązka, ani jeden listek nie wychylają się z
szeregu.
Nie licząc Mielca, w którym zatrzymaliśmy się, gdy
ujrzeliśmy ciekawy pomnik upamiętniający żołnierzy z AK, Baranów Sandomierski
był pierwszym punktem naszej podróży. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem nie
zaplanował wizyty w Baranowie, ale skoro przejeżdżaliśmy, powiedziałam:
wstąpmy. Po zrobieniu kilkunastu zdjęć, okazało się, że bateria w moim
aparacie fotograficznym wyczerpała się do cna. Akurat skończyła się, gdy
chciałam zrobić zdjęcie przepięknego portalu renesansowego nad jednymi z
licznych drzwi, na którymś piętrze na krużganku pod arkadami. A to był dopiero
początek zwiedzania. Musiałam poprzestać na zdjęciach, które zrobiłam a resztę
po prostu zapisać w pamięci. Przy portierni poprosiłam pana o możliwość
podłączenia do prądu i podładowanie baterii. Potem jeszcze na sandomierskim
rynku podłączałam się do panów akustyków, którzy dysponowali prądem przy okazji
nagłaśniania czytania Trylogii Sienkiewicza, bo to była sobota z serii tych,
kiedy cały naród czyta.
Pora była zbyt wczesna na zwiedzenie wnętrza zamku, ludzie
dopiero budzili się ze snu, no to nikt nie zdążył przyjść jeszcze do pracy.
Przy portierni stał jakiś pan z kasetkami i kuferkami na sprzedaż ale nieliczni
turyści omijali go z daleka. Pan przekładał kasetki i kuferki z miejsca na
miejsce, by były bardziej widoczne, w końcu zaklął siarczyście pod nosem,
mówiąc: to co mam zrobić, żeby je ludzie zauważyli?
- Może pan powinien koziołki zacząć fikać - zaproponowałam
siedząc na ławce przy portierni podczas, gdy bateria karmiła się prądem.
- Pani! Ja bym tych kasetek ani za darmo ni chciał.
Pan portier w tym czasie, pięknie ubrany jak lokaj w
liberię, udzielał się jako przewodnik i główny informator tym, którzy
przejeżdżając, zwolnili i o coś wypytywali.
Wcześniej, gdyśmy stali na krużganku i pozwalaliśmy by
pierwsze nieśmiałe promienie słońca prześlizgnęły się po naszych policzkach, na
dziedziniec weszło jakieś małżeństwo starsze od nas i pani małżonka bardzo
apodyktycznym głosem powiedziała bardzo głośno, choć nie musiała aż tak głośno
mówić, ponieważ dziedziniec baranowskiego zamku słynie z doskonałej akustyki,
że gdyby ona była konserwatorem zabytków, to by zaraz zrobiła porządek z
właścicielem zamku, bo to zbrodnia rozłożyć taki namiot na dziedzińcu i
zasłonić cały widok. W namiocie nad ranem skończyło się wesele.
- Pani, takich wesel na zamku to może być 5 równocześnie! Są
dwa namioty i przecież te sale. Ale wesel tylu jeszcze naraz nie było. Komunie
to tak. - Poinformował mnie pan portier. O czymś musieliśmy rozmawiać,
gdy bateria się ładowała, a pan od kasetek i kuferków jeszcze nie włączył się
do naszej rozmowy.
Ostatecznie, podczas całej wycieczki zrobiłam prawie 3 GB
zdjęć. Nawet nie da się ich wszystkich za jednym razem obejrzeć. Mam na myśli
oglądanie z kontemplacją.
Gdyby Cię, Drogi Czytelniku, interesowała historia zamku,
szczegóły architektoniczne itp., to kliknięcie tutaj przekieruje na odpowiednią stronę.
Zamek w Baranowie Sandomierskim jest przepiękny. Nic, ani
nikt nie odbierze mu miana perły renesansu. Jednak nie mogę się oprzeć
wrażeniu, że urok tego miejsca przesłoniła komercja. I niekoniecznie chodzi o
dosłowne zasłonięcie olbrzymim namiotem rozłożonym na dziedzińcu, ale o coś,
czego tam nie ma. O atmosferę przywołującą pamięć epoki i ludzi - ta właśnie
gdzieś zaginęła. Wszystko jest za pięknie, za czysto, za schludnie; dopięte na
ostatni guzik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz