MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 grudnia 2012

Nagroda za trud

Któż nie widział w swoim życiu małego człowieka z trudem mozolącego się nad nową umiejętnością, która frapuje go dotąd, aż nie opanuje jej po kres i do pełna? Taki maluch przez ładnych kilka pierwszych lat wciąż uczy się i uczy, próbuje, przyswaja i ćwiczy. Już nigdy potem człowiek w ciągu całego swojego życia nie przykłada się tak do nauki i zdobywania nowych umiejętności, jak w tym początkowym okresie. Jest to cudowny czas dla opiekunów dziecka, dający najwięcej radości i satysfakcji, bo wszystko zdarza się po raz pierwszy. I wcale nie jest ważne, że dziecko nie jest pierworodne, a przyszło na świat jako młodsze rodzeństwo; dla rodziców każde dziecko jest nowym cudem i nową radością. A dla dziecka każda chwila jest wielkim zadziwieniem. Aż wyrośnie z radosnego i bezpiecznego okresu dziecięctwa i od tej pory większość wykonywanych prac będzie traktowanych w kategorii wielkiego, wymuszonego trudu.
Próby uczenia się i nieustawania w działaniu najlepiej obrazuje nauka chodzenia. Ileż to razy dziecko przymierzy się, by powstać z kolan. Przykłada rączki to tak, to nieco inaczej do oparcia, dźwiga ciężką pupę, a wielką głowę samodzielnie ustawia do pionu. Mija sporo czasu. Udało się! Stoję! - zdaje się wołać radosnym śmiechem. Nauczone oklasków odrywa rączki od stałego oparcia i... bęc! Już siedzi na podłodze z wyrazem osłupienia na twarzyczce. Nawet się na tę okoliczność rozpłacze, a co? Zaraz też kochająca mama podbiegnie, pocałuje stłuczoną pupę, przytuli, załagodzi dobrym słowem. I próby rozpoczynają się od nowa. Może gdyby dzidzia tak bardzo nie chciała nagrodzić się oklaskami nie przyszłoby jej do głowy odrywać rączek od oparcia, na którym się podtrzymuje? Jednak musi. Toteż próbuje, kombinuje, co zrobić, by i ta sztuka wyszła. Mija zapewne kilka dni, zanim maluch nagrodzi się oklaskami nie przewracając się. Skoro tak, to przecież stanął po to, żeby robić to, co mama i tata: chodzić, samodzielnie poznawać świat, dotrzeć w te zakamarki, które rodzice nosząc malucha na rękach, skrzętnie omijają. Tam musi być coś niezwykłego! Zanim maluch zrobi pierwszy krok usiłuje oderwać nóżkę od podłogi. O nie, proszę państwa! To nie jest łatwa sztuka. Chwieje się więc tam i z powrotem, prawie jak Żyd na modlitwie i... znów kilka dni upadków, niepowodzeń, bólu fizycznego i urażonej dumy małego odkrywcy, które w żaden sposób nie zniechęcają go do podejmowania kolejnych prób. Zmienia się technika wstawania z podłogi. Już nie jest potrzebne oparcie, bo maluszek nauczył się wstawać bez podtrzymywania. Dźwiga tę zapampersioną pupę i w tych dniach ciężkich eksperymentów to właśnie pupa jest najwyżej położoną częścią ciała niemowlaka ponad poziomem podłogi. Ileż upadków, lżejszych i cięższych stłuczeń? A bo to czasem się noga podwinie i gdyby duży tak upadł, zapewne wyrwałby nogę co najmniej w dwóch stawach. Maluch tylko rozpłacze się rozgoryczony. Innym zaś razem ciężar głowy przyciągnie do ziemi i masz - warga przecięta. Tysiące niegroźnych upadków i nieudanych prób. Ale najbliższe dni pokażą, że wysiłek nie pójdzie na marne. Najważniejsze, że każdy ból ukoi ukochana osoba, w bliskości której mały człowiek czuje się bezpiecznie. Gdyby nie to poczucie bezpieczeństwa pewnie nie z takim zapałem i determinacją ćwiczyłby wszystko, co ćwiczy w swoim krótkim życiu. Miłość bezwarunkowa i bezkresna. Ocean miłości. Spokojny, radosny i uśmiechnięty. Krzepiący swoją bliskością, dający wytchnienie i odpoczynek w szerokich, kochających ramionach, które skrywają miarowo bijące serce - rytm ludzkiego życia. Mały jest mądry, bo wie do kogo udać się w płaczu, radości i bólu. A duży nie wie, gdzie szukać pokrzepienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz