MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 1 września 2012

Bukowina ukraińska

Tam, gdzie się kończą Karpaty Wschodnie zaczyna się kraina zwana Bukowiną. Dzieli się ją na północną należącą dziś do Ukrainy i południową - rumuńską. Próżno szukać na mapach Bukowiny, bo jest zaledwie krainą historyczną, ale bardziej niż geografia i podziały administracyjne - stare i nowe - interesuje nas podróż do świata, którego już nie ma. Bo Bukowina jest kwintesencją dziejów Europy Środkowo-Wschodniej. Jest bramą ze świata kultury wschodu, do zachodniego świata chrześcijaństwa i odwrotnie. Góry były naturalną granicą dla wojsk sułtańskich i stanowiły zaporę przed zalewem islamu tam, gdzie królowały kościoły i cerkwie.
Historia Bukowiny jest bardzo burzliwa i warto się z nią zapoznać. Bogactwo kultur etnicznych i scheda po niech jest niewyobrażalna. Na dzisiaj wyróżnia się spośród mieszkańców tych rejonów: Ukraińców (Rusinów), Rumunów, Mołdawian, Rosjan, Żydów i Polaków; historycznie doliczyć należy Romów, Ormian, Niemców i czasowo przebywających Turków.
O Hucułach mówi się, że są góralami Bukowińskimi, ale nie słyszałam takiego określenia od Saszy. Kiedy jechaliśmy do bram chrześcijaństwa oddzielających świat zachodni od wschodniego Sasza powiedział: "Wyjeżdżamy z Huculszczyzny, jedziemy przez Pokucie, Besarabię i Podole" - i są to tyleż krainy geograficzne, co historyczne.
Głównymi miastami Bukowiny są Czerniowiec i Suczawa. Czerniowiec leży przy głównym szlaku, więc przejeżdżaliśmy przez niego. Sasza pokazywał nam również kierunek, w którym należy się udać, by dotrzeć do historycznego monastyru św. Jana z Suczawy, jednego z najważniejszych miejsc kultu religijnego Bukowiny.
Miasta na Ukrainie w Karpatach i na przedkarpaciu charakteryzują się tym, że na obrzeżach mają ustawione rogatki. Jest to zapewne pozostałość po latach SSR i nie wiedzieć dlaczego nikomu nie przyszło do głowy, aby je zlikwidować. We wszystkie dni tygodnia, oprócz niedzieli, na rogatkach stoi milicja i każdy samochód ma obowiązek zatrzymać się, a funkcjonariusze wskazują kto ma jechać dalej, a kto pozostać do kontroli. Tak było i w Czerniowcu na olbrzymich rondach przy wjeździe i wyjeździe z miasta.
Tego dnia wynajęliśmy busa, bo droga była daleka. Miało zrealizować się jedno z największych marzeń Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem - pojechaliśmy do Chocimia i Kamieńca Podolskiego.
Prawdę powiedziawszy dla mnie obydwa te miejsca owiane są bardziej legendą stworzoną przez Sienkiewicza niż historyczną prawdą. To znaczy, gwoli ścisłości, było tak do dnia, w którym moja noga nie stanęła w obu twierdzach, a oczy nie zobaczyły ogromu fortecznych budowli.
I znów trzeba by wielu dni, by poznać dokładnie te miejsca, a i zapewne niejedną książkę przeczytać.
Dość, że przekroczyliśmy Dniestr, za którym majaczyły Dzikie Pola. I w tym momencie rozbrzmiał tętent koni, dało się słyszeć szczęk broni, odgłosy walk, które ustawicznymi bojami i wojnami przetaczały się przez te ziemie.
Duże dziewczyny usiłowały spać w busie, rozłożyły oparcia siedzeń, a Mały Rycerz, który za kilka dni miał skończyć 3 lata siedział pomiędzy nimi i mówił: "Kuku-ryku. Dzień".
Sienkiewiczowski etos urzeczywistnił się, historia ojczyzny zamajaczyła na widnokręgu. Niezależnie od wszystkiego dzieci śpiesznie zdążają ku przyszłości, a i tak najważniejsza jest teraźniejszość.


Kamieniecki bruk

Widok na Dniestr z twierdzy Chocim
(no i Dzikie Pola za Dniestrem, choć może nie tuż zaraz).
Mury twierdzy Chocim od wewnątrz

Mury twierdzy Chocim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz