MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 grudnia 2011

Pasterka

W nocy zadzwonił telefon.
- Idziecie z nami na pasterkę?
Szybka decyzja w jednej chwili. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem zasypiał właśnie. We mnie walczyło lenistwo z decyzją na tak. Naprędce szukałam wymówki, ale nie znalazłam.
- Jasne, idę.
Zaraz też dojeżdżaliśmy osiedlową ulicą na miejsce. Już na głównej ulicy wszystkie samochody migały światłem: skręt w prawo. Parking tam, gdzie jechaliśmy, nie jest zbyt duży. On w ogóle nie jest duży! Im bliżej tego miejsca, tym większy ruch: pieszy i samochodowy. Nie dało się zaparkować samochodu nie zastawiając innych...
Już na parkingu rozchodził się mocny zapach terpentyny.
W tłumie ludzi podążających pod górę szliśmy zaśnieżoną aleją leśną. Droga rozświetlona po obu stronach pochodniami. Mijaliśmy karczmę i chałupę zielarki. Drewniany kościół pod wezwaniem św. Piotra i Pawła z Łososiny Dolnej stoi na górce. Magnetyczny blask i odgłos rozchodzących się po górach kolęd powodował, że prawie biegliśmy pod górę. Zwłaszcza, że dzwonki oznajmiające rozpoczęcie Mszy właśnie zadzwoniły. Do wnętrza kościoła szpilki już nie wcisnął. Na dziedzińcu tłum nieprzebrany. W tle za kościołem rozświetlone wnętrze szkoły, jakby kto jeszcze lekcje miał. Wokół ciemność rozproszona tylko lampionem ze światłem w ręku jakiegoś malucha. Zza kościoła przebijający się przez mgłę snop jasnego światła. No i zza góry rozciągająca się łuna żółtego światła nad uśpionym miastem. Poza tym ciemność i spokój. Tylko w tym miejscu świat okryty białą pierzyną. Jak na dawnej wsi lachowskiej. Ciszę rozdzierał dźwięk kolęd góralskich, lachowskich i tych, które śpiewa się w całej Polsce. Rzewne i głębokie głosy dziop i chodoków z zespołu regionalnego "Lachy" przenikały na wskroś. Bardziej niż zimno. Kamienne płytki wokół kościółka śliskie od lodu. Lepiej stać na trawie. Każdy wydeptał swoje miejsce w śniegu. Kamienny mur wokół kościółka czynił przestrzeń ograniczoną i nie pozwalał słupowi światła rozpraszać się na boki. Za to głos kapłana oznajmiającego radosną nowinę echem rozszedł się po wszystkich stokach Beskidu Niskiego i Sądeckiego. Nie mogło być inaczej.
Wokół osiedla Lachów Sądeckich, Górali Łąckich, Pogórzan i Łemków. Nieopodal cerkiew. Z drugiej strony góry Miasteczko Galicyjskie.
Historia ludzkich domostw zatrzymana w jednym miejscu. Chałupy, których ściany przesiąknięte są żywą wiarą ich niegdysiejszych mieszkańców, mogłyby wiele opowiedzieć na temat niejednej nocy Bożego Narodzenia. Chałupy, w których kobiety uczyły swoje dzieci pacierza, by te znów przekazywały dziedzictwo narodu swoim dzieciom. I jak przez całe dziesięciolecia niosła się wieść o Narodzeniu Pana, tak i tej nocy wieść ta zjednoczyła ludzi na wspólnej modlitwie. Nadzieja ogrzała wszystkich stojących pośrodku grudniowej nocy i nie czuli zimna, a tylko wielką radość i kompletną niezwyczajność Tej Nocy.

Bo to była Noc Bożego Narodzenia w skansenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz