Czy drobny rzemieślnik w naszym kraju może sobie pozwolić na
impertynencję wobec klienta? Pewnie nie powinien, ale sobie pozwala.
Dzisiaj niewielu ludzi korzysta z usług krawcowej czy szewca
a nawet zegarmistrza. Największe chyba wzięcie mają specjaliści zajmujący się
remontami i budowlanką, bo domu nie wyrzuci się jak znoszonych spodni czy
butów, a i nie kupi się w żadnej sieciówce nowego. Dlatego tym bardziej dziwi,
że rzemieślnik, który ma małe wzięcie na rynku usług, zamiast zabiegać o
klienta, pozwala sobie na brak kultury, wręcz chamstwo. Wybrałam się do
krawcowej i wróciłam sponiewierana, bo dawno już nikt z usługodawców czy
handlowców nie potraktował mnie w ten sposób. A ja jak to cielę, do końca
grzeczna i kulturalna, wyszłam bez słowa. Musiałam być chyba w ciężkim szoku
skoro się nie odezwałam, bo zwykle odcinam się ciętą ripostą. A może uznałam,
że szkoda mojej energii na czyjąś bezczelność?
Tak sobie chodzę po tym świecie już pół wieku i coraz
bardziej jestem przekonana, że wobec pewnego typu ludzi już na dzień dobry
należałoby przybrać odpowiednią postawę, by zablokować w nich bezczelność i
chamstwo i wtedy zapewne nie pozwoliliby sobie na takie traktowanie drugiego
człowieka, no ale przecież byłoby to wyraźnym i jednoznacznym sprowadzeniem
siebie do ich poziomu. A jak mądrze pewien facet, w czasach kiedy był jeszcze
księdzem, mówił: " Z głupim się nie zadawaj, bo sprowadzi cię do swojego
poziomu i powali doświadczeniem", toteż jak zwykle w takich sytuacjach
postanowiłam omijać ową krawcową z daleka i więcej nie korzystać z jej usług.
Chyba nie ja będę stratna, bo spacer do bardziej oddalonego od miejsca
zamieszkania punktu krawieckiego mi nie zaszkodzi, a to krawcowa straciła
klienta, a przecież z usług świadczonych klientom żyje.
Pamiętam krawcową w Moim Mieście. Mieszkała w Naszym Bloku.
Szyła na miarę ubrania i wszystko, co było do uszycia oraz robiła przeróbki.
Kiedy Ja Byłam Mała Dziewczynką bardzo często korzystało się z usług krawcowej.
Jeszcze, gdy braliśmy ślub, Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem miał
szyty garnitur na miarę. Krawcowa w Moim Mieście zawsze miała przewieszonych na
szyi kilka miar krawieckich i w klapę podomki powbijane szpilki. Do przymiarek
zakładała okulary, więc pewnie miała wtedy po pięćdziesiątce. Dziecku tak
trudno oszacować wiek starszych od siebie ludzi - wszyscy są po prostu starzy
;). Krawcowa w Moim Mieście miała do nas, dzieci, niezwykłą cierpliwość:
wszystkie dziewczynki biegały do niej po ścinki, bo przecież wciąż szyłyśmy
ubranka dla naszych lalek. Kiedy otwierała drzwi do swojego mieszkania na
odgłos naszego pukania zawsze nabierało głęboko powietrze, jakby chciała
powiedzieć (tak dzisiaj myślę): nie przeszkadzajcie mi dzieci, odrywacie mnie
od maszyny, ale nigdy nic takiego nie padło z jej ust. Wyciągała garść ścinków
i maleńkich resztek, a nam to wystarczało, bo nasze lalki były przecież małe.
Nieraz, gdy miała ważną klientkę, mówiła: nie teraz, bo mam przymiarkę,
przyjdźcie później. Z czasem nauczyłyśmy się zauważać, kiedy przychodzą
klientki do przymiarki.
Po przeprowadzce do innego miasta Moja Mama szybko znalazła
nową krawcową, gdyż czasy wciąż wymuszały częste korzystanie z usług
krawieckich. Nowa krawcowa to kobieta legenda. W jej losy, w dzieje jej rodziny
wpisana jest wielka historia. Jej mąż walczył w Powstaniu Wielkopolskim. Ona,
urodzona na Litwie, przesiedlona z rodziną po II wojnie światowej gdzieś na
Suwalszczyznę, do dziś mówi jak repatrianci z kresów. Nie pamiętam, choć
słyszałam tę opowieść, jak to się stało, że on Wielkopolanin, ona kresowianka
stali się małżeństwem. Miało to miejsce na pewno wiele lat przed wojną. Jak ta
kobieta potrafiła cudownie opowiadać! Kiedy się przychodziło do przymiarki, to
siedziało się, póki nie przyszła kolejna klientka, bo ta krawcowa była urodzoną
gawędziarką. Jeszcze obie moje córki - Mała Duża Córeczka i Duża Mała
Dziewczynka nosiły moją bluzkę uszytą w drugiej połowie lat siedemdziesiątych
(ze 36 lat temu!) przez panią L. Uszyta z surówki bawełnianej z koronkowymi
wstawkami nigdy nie przestała być modna...
Nie liczyłam, że zaprzyjaźnię się z krawcową, do której
noszę czasem spodnie do podwinięcia i inne drobne przeróbki. Ale też nie
spodziewałam się bezczelności. Po prostu przywykłam do obcowania z kulturalnymi
ludźmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz