MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

153,369

środa, 29 kwietnia 2015

Magia miejsc

Są takie miejsca i takie zdarzenia, o których nie da się ot tak napisać, opowiedzieć. Do dziś nie wiem jakich słów mogłabym użyć, by odzwierciedliły to, co przeżyłam, gdy stanęłam w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.

Wcześniej wyczytałam na jakiejś stronie internetowej, że odwiedziny na Górze Trzech Krzyży można sobie podarować, że pobyt w tym miejscu można ominąć. Tymczasem, choć Kazimierz robi wrażenie coraz głębsze i wyrazistsze z każdym krokiem, który się stawia w tym opiewanym przez artystów miejscu, można pojąć i "zobaczyć" go tylko z perspektywy Góry Trzech Krzyży i potem zamknąć obraz ze wzgórza klasztoru franciszkanów.

Więc najpierw, gdy stanęłam w narożniku rynku od strony kamienic Przybyłów mogłam się tylko rozpłakać. Szloch zacisnął moje gardło i nie byłam w stanie przedsięwziąć niczego. Nie mogłam się ruszyć, postawić ani jednego kroku, nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa - jedyne co mogłam, to dać upust łzom. I wcale nie dlatego, że naczytałam się o magii tego miejsca, że gdzieś obudziły się jakieś skojarzenia itp. Ta magia tam była i sparaliżowała mnie, poraziła każdą komórkę odpowiedzialną za odbiór rzeczywistości i te odpowiedzialne za reakcje na rzeczywistość również.

Tak doskonałej harmonii piękna rzeźby terenu, krajobrazu przyrody i architektury jeszcze nigdzie dotychczas nie doświadczyłam. I gdybym się miała raz jeszcze urodzić i spędzić życie poza ukochanym Beskidem, chciałabym, by dokonało się to w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.

Magia miejsca i czasu, magia piękna i harmonii krajobrazu i architektury spotyka mnie i unieruchamia każdorazowo w Beskidzie Niskim. Odczuwam ją łaskotaniem delikatnych powiewów łagodnego wiatru, aromatem traw, porosłych ziołami wolnych przestrzeni, podmokłych łąk; zaklęta jest w zapachu modrzewiowych desek poskładanych w zręby, zamykających pod kopułami cerkiewnych bani najświętsze ikony, modlitwy i nabożne pieśni kantorów. Tkwi pomiędzy krzyżami i macewami cmentarzy, z których wszystkie są pomnikami czasów bezpowrotnie minionych. Odbija się echem od chylących się drewnianych ścian chyżych - chat osieroconych przez zawieruchy historii. Jest owa magia w każdym przydrożnym kamiennym krzyżu z trzecim pochyłym ramieniem i na półksiężycach cerkiewnych wykutych krucyfiksów, w których czasem światło przebija się przez kolorowe szkiełka. W wielkiej kontemplacji przeżuwają ją krowy leniwie wylegujące się w pobliżu świątyń Bożych a stada owiec wyśpiewują w radosnym beeeczeniu niesionym z wiatrem w dal.

Im częściej tam jestem, tym bardziej zniewala mnie ta magia, przywiązuje, łudzi, obiecuje i jest to zniewolenie na wzór najwyższego, zawartego w osobie Stwórcy, boskiego zniewolenia. I o tym miejscu jestem w stanie opowieść zawrzeć w słowach, choć tak daleko jej do tej prawdziwej opowieści, takiej jaką ją odczuwam.
Jeśli zaś będę w stanie ubrać w słowa cokolwiek, co przydarzyło mi się po obu stronach Wisły na wysokości Kazimierza Dolnego, zapewne to zrobię.

Tymczasem zapraszam w Beskid Niski.

Chyba zdjęcia (po kliknięciu w linijkę) odzwierciedlą, co mam na myśli, a czego nie potrafią wyrazić słowa. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz